rozłączać z tą pamiątką, którą tu składam, czyniąc zadość jej woli.
Powiedziawszy to, umieścił szkatułkę na dnie trumny i przykrył ją poduszką, wiórami wypchaną, na której niebawem spoczęła martwa głowa babuni.
Panią Janowę tak wzruszył prosty ten obrzęd, że dostała spazmów i przez pół godziny leżała jak drzewo sztywna.
Tymczasem dwaj silni fornale ustawili trumnę na katafalku, kobiety otoczyły ją wazonami kwiatów, a i organista zapalił sześć białych świec woskowych. Otworzono drzwi, i odtąd dobrzy ludzie bez przeszkody wchodzić tu mogli, w celu odmówienia pacierza za duszę zmarłej i przypatrzenia się najparadniejszej pańskiej komnacie.
Po modlitwie obdarty pastuszek od świń powiedział do żony parobka:
— To ci dopiero izba: rychtyczek jak kościół. Ino że kropielnicy przy drzwiach zdybać nie mogłem.
I podrapał się rzęsiście, może z podziwu, a może z innych powodów.
— Jaki to tam kościół zaś! — odparła parobczycha — kiej w nim świętych niema.
— Niema teraz, bo ich wynieśli, ale zato w sieni widziałem takiego ci świętego, że i w kościele nie zdybie. Mówię wam... ruchał się, klękał, żegnał się, wstawał, aż mnie ciarki przechodziły.
Parobczycha w ręce klasnęła:
— Co ty gadasz, chłopak?... toś ty cud widział!...
— Oj! nie mówcie tak, bo mi strach!... — prosił pastuch, okrutnie zmieszany.
— Ma się wiedzieć, że cud, oj la Boga!... Niańko! — zwróciła się parobczycha do piastunki — wiecie wy, że przy Wałku święty ruchał się na hańtym obrazie, co w sieniach stoi...
— Na jakim obrazie?... W sieniach żaden obraz nie stoi —
Strona:PL Bolesław Prus - Nowele, opowiadania 02.djvu/103
Ta strona została uwierzytelniona.