Strona:PL Bolesław Prus - Nowele, opowiadania 02.djvu/117

Ta strona została uwierzytelniona.

Rozważny młodzieniec sposępniał i pierwszy raz w życiu grał w bilard z osobą, której mu nikt nie zarekomendował. Przegrał w preferansa dwa ruble kopiejek sześćdziesiąt i o jedynastej w nocy wrócił do domu.
Wchodząc na schody, zapalił kieszonkową latarkę, przydeptał zapałkę jak człowiek, dbający o bezpieczeństwo publiczne, i — sięgnąwszy, jak zwykle, pod słomiankę — znalazł „Kurjer“ i — list...
List od Januarego!...
Ognie uderzyły na twarz Euzebjuszowi. Tysiące myśli zakołatało mu w głowie. Czy się wypadkiem ekscentryczny January nie obraził i nie zechce wyzwać go na pojedynek listownie?...
Euzebjusz, jak wszyscy flegmatycy, był mężnym i sądził nawet, nie reklamując się zresztą przed światem, że niewielu posiada cenny ów przymiot w tym, co on stopniu. A jednak, gdyby w tej chwili łóżko, biurko i inne sprzęty stały na jego nogach, niewątpliwie musiałyby przysiąść na ziemi. Istotnie, Euzebjuszowi, gdy pomyślał o pojedynku, nogi dziwnie zwątlały. Szczęściem, nie zważał na to, skoncentrował wszystkie siły duszy w rękach, pomimo niejakiego skostnienia palców dość szybko rozerwał list i — odczytawszy parę wierszy od góry, szepnął, głęboko oddychając: — „Chwała Bogu!...“
Pomimo to nie opuściły go myśli ponure, lecz tylko zmieniły kierunek.
Bo oto co znalazł:

Przyjacielu!
Gdy list niniejszy odbierzesz, mnie już nie będzie na świecie. Czuję, że w życiu zasługiwałem na coś lepszego, niż zawody i udręczenia. Długi moje, wzrastając z każdym rokiem, przekonały mnie, że już nigdy nie odzyskam niezależności, która jest warunkiem mego bytu. Panna Melanja, której pięćdziesiąt tysięcy rubli mogło mnie postawić