Strona:PL Bolesław Prus - Nowele, opowiadania 02.djvu/132

Ta strona została uwierzytelniona.
III.
SKUTKI NIEROZWAGI.

Na drugi dzień Euzebjusz i znajomy, u którego nocował, obadwaj przyjaciele Januarego, zerwali się o siódmej rano. Spali w ubraniach, tualeta więc niewiele im czasu zabrała; umyli się też metodą skróconą i nie czekając na śniadanie — wybiegli.
— Możeby wstąpić po policją? — spytał Euzebjusz.
— Dajmy spokój! — odparł znajomy. — Któż wie, czy January nie rozmyślił się?...
— A niechże Bóg broni! — krzyknął Euzebjusz troskliwy o honor przyjaciela. — Przecie wiesz, jaki to był człowiek słowny...
— Więc może tylko raniony — ciągnął znajomy, któremu January winien był około dwudziestu rubli.
— Założę się, że już nie żyje! — przerwał Euzebjusz. — Z tem wszystkiem możemy wezwać policją wówczas dopiero, gdy mieszkanie znajdziemy zamknięte.
Na ulicach wyjaśniało się, stróże zamiatali chodniki. Znajomi nasi spotykali wozy z pieczywem, wozy z drzewem, wozy z jarzynami, wozy z węglami, wozy z mięsem, wkoócu nawet wozy puste, lecz ani jednej dorożki. Biegli więc piechotą, co rozgrzewało i podwyższało ich energją.
O ósmej stanęli przed kamienicą, w której mieszkał January.
— Odpocznijmy chwilę! — odezwał się Euzebjusz, nie mogąc tchu złapać.
Jego kolega również ciężko dyszał.
Po kilku minutach weszli na schody i prawdopodobnie skutkiem zmęczenia, wstępując coraz wolniej, dotarli wreszcie na szczyt drugiego piętra, a nawet do drzwi nieszczęśliwego.
Tu — dobre wychowanie obu panów zajaśniało niezwykłym blaskiem.