a jak się wyśpi i napije herbaty z cytryną, to nam wszystko opowie...
Zrobiono tak, i w pół godziny później, rozebrany jak się należy, January spał na wygodnem łóżku sąsiada.
Trzej panowie tymczasem poszli do pokoju Januarego, obejrzeli pootwierane szuflady, odczytali pamiętnik samobójcy, jego list do Euzebjusza i zakomunikowali sobie nawzajem swoje wrażenia. Jednomyślnie zdecydowano, że żaden z nich nie bał się wejść do nieboszczyka, lecz że sąsiad, który wszedł tam pierwszy i cybuchem wskrzesił Januarego, jest niewątpliwie o tyle szlachetnym, o ile godnym podziwu filantropem.
— W każdym razie, moi panowie — mówił sąsiad — jest to rzecz okropna, ażeby... panie... taki człowiek, jak ten oto January, panie, miał ginąć z własnej ręki przez lichwiarzy. Bo, o ile wiem, (a wiem dobrze), w tych tysiąc trzystu rublach, które on im winien, jest zaledwie sześćset do siedmiuset rzeczywistego długu, resztę zaś stanowią, panie, procenta!...
— Trzebaby go wyciągnąć z błota — wtrącił kolega Euzebjusza. — Winien mi on wprawdzie coś, ale chętnie pożyczę mu więcej, byle ustatkował się i z lichwiarzami zerwał...
W tej chwili usłyszano brzęk pałasza, i na progu — ukazał się rewirowy. Przybyły obejrzał pokój, krwawą plamę na podłodze i nieco dłużej zatrzymał wzrok na obecnych mężczyznach, aby bez zaciągania cudzej informacji mógł dociec sam, który też z nich jest samobójcą i kwalifikuje się do opieczętowania?
Pokazuje się jednak, że obserwacja nie zawsze wykrywa trupa, ponieważ rewirowy uznał za stosowne zapytać:
— A gdzie nieboszczyk?... bo nam tu potrzebny będzie do protokółu.
— Skądże znowu przywidział się panu nieboszczyk? — odparł sąsiad, dosyć zdziwiony tą wizytą.
— Jakże skąd?... Rewirowy z ulicy Chmielnej mówił mi, że w tym domu zabił się pan January, rachmistrz...
Strona:PL Bolesław Prus - Nowele, opowiadania 02.djvu/135
Ta strona została uwierzytelniona.