Strona:PL Bolesław Prus - Nowele, opowiadania 02.djvu/136

Ta strona została uwierzytelniona.

Euzebjuszowi zrobiło się niedobrze. On mieszkał przy ulicy Chmielnej, on ogłosił sąsiadom o samobójstwie Januarego i sprowadził mu na kark policją!... Świadomość winy zbudziła w nim energiczne postanowienia, rzekł więc:
— Widzi pan naczelnik...
Naczelnik zdjął czapkę.
— Widzi pan naczelnik, mój kolega January chciał mnie zastraszyć i wysłał do mnie list z doniesieniem, że się zabije.
— To pan list odebrał?...
— Ja! ja!... i ja mieszkam na Chmielnej, ode mnie wyszła pogłoska...
— A to pan musi do protokółu stanąć.
— Dobrze! dobrze!...
— Ale tamten pan żyje?
— Zdrów jak ryba! — odezwał się sąsiad.
— I on musi do protokółu stanąć. On tu jest?...
— Śpi teraz w moim pokoju — odpowiedział sąsiad — bo uważa pan naczelnik, okrutnie się dzisiejszej nocy strąbił. Pięć butelek, panie, rypnął, jak orzech zgryzł!...
— Nic to nadzwyczajnego pięć butelek. Jeszcze widzę, że z pół butelki rozlał na podłogę!... Czerwone wino... głupstwo!
— Ale uważa naczelnik — ciągnął sąsiad — pana Januarego okradli dziś w nocy. To gorzej!...
— Cóż gorzej!... Spisze się protokół, i będzie wszystko dobrze. Ale on żyje?...
— Żyje! żyje!... Zresztą, przechodząc około moich drzwi, zajrzyj pan do pokoju. On tam śpi! — rzekł sąsiad.
Rewirowy pokręcił głową, ale wkońcu odszedł. W połowie korytarza zatrzymał się jeszcze i dodał:
— Niech jednak panowie, z tym panem nieboszczykiem wstąpią dziś do cyrkułu, to będzie najlepiej. Spisze się odrazu protokół i koniec!
— Aleś go pan djable urządził! — odezwał się do Euzebjusza sąsiad. — Nie lepiej to było odrazu przyjść tu, spraw-