Strona:PL Bolesław Prus - Nowele, opowiadania 02.djvu/137

Ta strona została uwierzytelniona.

dzić, przekonać się, aniżeli mówić na niepewne. Będzie miał teraz January dużo ceregielów!...
Euzebjusz, zapomniawszy o uczuciach, jakie napastowały go w nocy, ubolewał teraz, że mu na myśl nie przyszło odwiedzić Januarego jeszcze wczoraj, o jedynastej. Nie wiedział poczciwiec, że jego safandulstwo rzeczywistą oddało przysługę desperatowi, który dziś żyje, a przy większej nieco gorliwości ze strony Euzebjusza — gryzłby już ziemię!
Schody znowu zadudniały, tym razem pod cywilnemi krokami. Jakiś jegomość dobrze szpakowaty, w czarnych zapotniałych okularach, wpadł do pokoju, krzycząc:
— Gdzie on jest?... Postąpił niehonorowo, jak Boga kocham! Miał mi dziś oddać osiemset rubli, oblagowywał mnie, że się żeni, że posag dostaje, i otóż... ożenił się! Bardzo ładnie strzelać sobie w łeb i ludziom zawody robić!... Gdzie on?...
Sąsiad Januarego przybrał fizjognomją lodowatą i pocierając sobie brodę, spytał:
— A gdyby też January zostawił dla pana pieniądze?...
— To... to... postąpiłby jak człowiek uczciwy.
— Ale tylko tyle, ile od pana wziął, to jest pięćset rubli.
— Pięćset? — krzyknął gość. — Ależ ja dałem osiemset.
— Bajki!...
— Oto nagroda za moje dobre serce!... Ha... dajcie i to... niech go...
— I tego nie damy gotówką natychmiast, tylko wystawimy kwit na miesiąc, aż do uregulowania interesów.
Jegomość zamyślił się.
— To już ja wolę zaczekać — rzekł.
— Jak pan chce — odparł sąsiad.
— Ach, Boże! jaki teraz świat — biadał gość, machając ręką. — Tyle długów narobił, i masz, zabija się, akurat wtedy, kiedy mnie powinien spłacić!... Tu widzę, rzeczy niema w tym pokoju? Co to znaczy?...
— To do pana nie należy. Dowidzenia!...