— Jest to najszlachetniejszy i najdzielniejszy człowiek, jakiego spotkałem w życiu.
— Daruj pan, ale nie uwierzę w to, ażeby brutal mógł mieć takie przymioty.
— Jest on trochę kostyczny — rzekł Plunio — ale bezświadomie. Gdy włada sobą, nikt mu nie dorówna w podniosłości uczuć.
— Więc to nie jest wada moralna, ale umysłowa?
— No tego przecież nie mówię! — zaprotestował Plunio. — W każdym razie nie jest to wina jego... Dziedziczymy niestety! nietylko tytuł i majątek, ale także i właściwości duchowe po naszych przodkach.
Wkrótce potem zaczęła obiegać wieść, że Norcio ma skłonność do choroby umysłowej, którą odziedziczył po matce, czy babce. Ludzie odtąd rzadziej się z nim spierali i jakoś pobłażliwiej patrzyli na jego wybryki.
Innym razem ojciec panny Idalji zagadnął Plunia:
— Jak pan sądzisz: Norbert ma chyba ze dwa miljony złotych?
Plunio uśmiechnął się.
— Więc tylko miljon? — spytał już zaniepokojony przemysłowiec.
— Skądże ja mogę o tem wiedzieć? — odparł Plunio. — W każdym razie długi swoje jak najskrupulatniej płaci i pod tym względem nie znam punktualniejszego człowieka. Rzadki człowiek!
— Jakto, więc on ma długi? — krzyknął kapitalista.
— Boże uchowaj! Miewa długi honorowe. Przecież nie zawsze się wygrywa. Zresztą on jest tak bezinteresowny, że nawet tam gdzie o tysiące rubli chodzi...
— Więc on grywa w karty?
— Tylko dla zabicia czasu! Ale gdyby się ożenił...
— A któżby mu znowu oddał córkę! — przerwał zirytowany kapitalista. — Pół-warjat, wiecznie chory, goły — bo
Strona:PL Bolesław Prus - Nowele, opowiadania 02.djvu/177
Ta strona została uwierzytelniona.