wokata. Nie dojdziesz tam do wielkich rzeczy, ale, przy pracy, będziesz miał chleb.
Ciocia Femcia ze skruchą przysłuchiwała się nudnym morałom, a wkońcu poczęła mnie prosić ze łzami, ażebym „wszedł w siebie!“
— Mój Julciu — biadała — już i ja widzę, że świat nie pozwoli ci zostać poetą, choćbyś nawet miał zdolności. Spełniłam wiernie wolę twojej matki, nie stawiałam ci w niczem przeszkód, robiłeś, co ci na myśl przyszło, i — nie zrobiłeś nic. Sprobujże choć teraz wejść na drogę ludzi zwyczajnych i weź się do pracy, bo...
Wzruszenie przerwało jej mowę.
— Widzisz — zaczęła na nowo — mamy tak mało pieniędzy, że przy oszczędności ledwie nam wystarczy na rok. Ja biorę bieliznę do szycia i na siebie zapracuję. Ale co ty poczniesz?...
Żal mi się zrobiło poczciwej ciotki. Pocałowałem ją w rękę i prosiłem — jeszcze o pół roku cierpliwości.
— Jeżeli w ciągu tego czasu — rzekłem — nie napiszę nic takiego, coby mi zrobiło sławę i zapewniło dochody, zostanę...
Nie mogłem dokończyć.
Moja wiara w siebie tym razem zaniepokoiła ciocię.
— Czy myślisz dalej pisać „Nerona?“ — spytała. — Mój Julciu, ja słyszałam, że on jest bardzo — nieprzyzwoity...
— Nie myślę o „Neronie“ — odparłem. — Wezmę się do liryki, ale do tego potrzeba...
— Pewnie tyle pieniędzy, co i na epopeję? — wtrąciła ciotka.
— Nie. Potrzeba tylko, ażebym — kochał i był kochanym!
Ciotka przeżegnała się.
— Moje dziecko — rzekła — miłość napędza dużo kłopotów, wkłada obowiązki, zabiera czas...
— Co też ciocia mówi! — zawołałem. — I któryż wielki
Strona:PL Bolesław Prus - Nowele, opowiadania 02.djvu/223
Ta strona została uwierzytelniona.