zał się wieźć do okulisty. Trafił w niewłaściwą porę i parę godzin, zgorączkowany, wysiedział się w przedpokoju. Wreszcie przyszedł lekarz, zbadał go i rzekł oschle:
— Musi pan z pół roku wypocząć, inaczej — nie ręczę za wzrok!....
— Pół roku?... — powtórzył Karol. — Ależ ja, panie, nie mogę odpoczywać ani jednego dnia...
— Tem gorzej!
Pan Karol zerwał się z krzesła i chwytając poomacku rękę lekarza, zawołał:
— Ratuj mnie, panie doktorze!... Ja przecież żyję z pisania... Już trzy miesiące nie widziałem żony i dzieci, chcę ich właśnie tu sprowadzić, a pan mi zaleca odpoczynek!... Czyż to się godzi?...
Sztywnego doktora uderzył ten krzyk rozpaczy. Obejrzał jeszcze raz chorego, zrobił mu nadzieję, że wkrótce będzie zdrów, nie przyjął honorarjum, a nawet w parę dni wyrobił mu za pół ceny miejsce w szpitalu.
Stamtąd, nie chcąc trwożyć żony, napisał do niej pan Karol własnoręczny list, donosząc, że go trochę bolą oczy, że w zimie niepodobna wynająć mieszkania, lecz — że wszystko będzie dobrze. Wkrótce też odpowiedziała mu żona, że i u nich jest wszystko dobrze, tylko — siostra guwernantka jest trochę niezdrowa. Ponieważ jednak ona sama nauczyła się kroju i ma do pomocy panienkę, więc prosi męża, aby jej nie przysyłał tak wiele pieniędzy jak dotychczas, najwyżej kilkanaście; rubli na miesiąc, byle oszczędzał swój wzrok.
Po dwu tygodniach pan Karol opuścił szpital, będąc mocno upominanym przez lekarzy, ażeby na kilka miesięcy wstrzymał się od pisania. Nie usłuchał ich jednak. Tego samego dnia poszedł do kancelarji i po upływie godziny — rzucił pióro.
Nie mógł pisać.
Adwokat, który już wiedział o jego nieszczęściu, wezwał go do gabinetu. Tam zachęcał go do szanowania zdrowia, do
Strona:PL Bolesław Prus - Nowele, opowiadania 02.djvu/244
Ta strona została uwierzytelniona.