Strona:PL Bolesław Prus - Nowele, opowiadania 02.djvu/252

Ta strona została uwierzytelniona.

sakramentalne: „Merci monsieur!“ jedno lub drugie ogniwo pary wysuwało się z salonu, aby w lustrze dalszego pokoju dokładniej zbadać szczerbę w swych wdziękach. Wówczas między człowiekiem i zwierciadłem zawiązywała się milcząca rozmowa we dwoje.
Dama I. Idalja wciąż uśmiecha się, patrząc na mnie. Mów, co widzisz, tylko prędko...
Zwierciadło. Wtyle, z pod włosów wysuwa się podkładka.
Dama I. W którem miejscu?...
Zwierciadło. Z prawej strony.
Dama I. Wskaż dokładniej... Milczysz?... Cóżto za obrzydłe lustro!... (Wychodzi).
Mężczyzna I. Ciekawym, dlaczego dziś damy patrzą na mnie tak niechętnie?
Zwierciadło. Sztuczne zęby...
Mężczyzna I. Milcz, potwarco!... (Wychodzi).
Dama II. Co się ze mną dzieje, dlaczego jestem tak zmieniona?
Zwierciadło. Zły gatunek blanszu...
Dama II. Szkaradne lustro!... (Wychodzi).
Dama III. Co to znaczy, jestem dziś najpiękniejszą, a tańczę mniej niż kiedykolwiek?...
Zwierciadło. Zlękli się wypożyczanych brylantów...
Dama III. Ach! jakież to niegodziwe lustro... (Wychodzi).
Słowem, ktokolwiek tu wszedł — kobieta czy mężczyzna, każdy wychodził z gniewem i wstrętem od zwierciadła.
W sali zagrano kontredansa i nastała chwila, że przez dłuższy czas nikt nie zaglądał do pokoju. Wtedy — rozsunęła się opuszczona portjera i na środek wbiegła kilkunastoletnia dziewczynka. Złożyła zwierciadłu piękny ukłon i patrząc z uśmiechem na odbicie swojej osóbki, zaczęła z nią rozmowę.