krytych przez Gneista. Powinienby się cieszyć, już bowiem wytworzył dziwne ciało, za które danoby mu miljony. Ale Juljan, zamiast radości, czuł — niepokój, myśląc o związkach, których otrzymać nie umiał, które opuścił. Nadto zaś, czemże były dla niego hydrometale? Cudzem odkryciem i pierwszym szczeblem do samodzielnych badań, w celu wynalezienia związku lżejszego od powietrza.
To dopiero był kres, poto osiadł w pracowni i pozbawił się wolności!
Teraz mniej niż kiedykolwiek myślał o odpoczynku i wejściu między ludzi. Należało przygotować się do owych ośmiu tysięcy doświadczeń, z których jedno zmieni postać świata, a jego nieśmiertelną sławą okryje.
Przedewszystkiem zrobił notatnik do zapisywania reakcyj. Skleił kilkanaście arkuszy kratkowanego papieru w kształt prostokąta i, zapomocą linij poziomych i pionowych, podzielił go na osiem tysięcy kwadratów. Następnie rysunek przybił do ściany.
Lecz, gdy stojąc przed rysunkiem, przypomniał sobie, że każdy z tej ogromnej liczby kwadratów oznacza jedno doświadczenie, które może trwać najmniej kilka godzin, a czasem i tydzień, ogarnęło go zniechęcenie. Opuścił pracownią i udał się do Gneista.
Stary chemik siedział zadumany, przypatrując się blaszkom miedzi rozmaitej grubości. W izbie jego stał taki sam stalowy cylinder, jak w laboratorjum, tylko było mniej porządku. Gneist bowiem tu pracował i sypiał.
— Panie — odezwał się Juljan — już skończyłem hydrometale.
— Otrzymałeś każdy? — zapytał chemik, podnosząc głowę.
— Kilka pominąłem — szepnął Juljan.
— Szkoda. Znaczy, że jeszcze nie masz dostatecznej wprawy do poszukiwań.
Strona:PL Bolesław Prus - Nowele, opowiadania 03.djvu/136
Ta strona została uwierzytelniona.