Strona:PL Bolesław Prus - Nowele, opowiadania 03.djvu/148

Ta strona została uwierzytelniona.

obszerny, aby w nim mógł stanąć fortepian dla Magdzi. W warsztacie także zaszły zmiany; czeladź bowiem i chłopcy, którzy dotychczas odbywali mechanicznie czynności swoje, poczęli odtąd robić nie jak ślepe narzędzia, ale jak jednostki myślące i czujące swą godność.
Skutkiem tego praca szła wolniej i wyroby były gorsze, pan Anastazy sądził jednak, że intelektualna i moralna wartość butów z fabryki Pocięgla wzrosła w dwójnasób. W krótkim zresztą czasie cały legjon świętego Kryspina, pod ożywczym wpływem nowych prądów, rozbił się na dwa obozy: młodych i starych. Młodzi poczęli więcej czytać (a mniej szyć butów), a nadewszystko, wyrzekłszy się niegodnych postępowego rzemieślnika poniedziałkowań, próżnowali nie w jakiś dzień, oznaczony przez tradycję, ale wtedy, kiedy im się podobało, czyli cały prawie tydzień z wyjątkiem poniedziałku. Starzy zaś, naprzekór młodym, tem goręcej zamykali warsztaty w poniedziałki i tem namiętniej „doili bawara“, im bardziej rzeczy te gniewały postępowców. Pocięgiel naturalnie został stanowczym progresistą i całe dnie przepędzał u Fukiera lub Krzymińskiego, kultywując tam nowe idee i narzekając na zacofanie ogółu majstrów, których rutyna w szyciu butów już zgubiła kraj i w przyszłości niemniejsze gotowała mu klęski.
Nie chcąc ograniczać emanacji nowych idei do warsztatu i knajpy, pan Anastazy ile razy zrzucił swój apostolski fartuch, biegł w towarzystwa ludzi, żyjących poza obrębem wielkiego rzemieślniczego ruchu, aby i tam przygotowywać umysły do reform. Najchętniej jednak przebywał w gościnnym domu państwa Dylskich, którzy mieli posażną jedynaczkę i dość łaskawie patrzyli na młodego reformatora.
Najszczęśliwszemi w jego życiu były te wieczory, kiedy w salonie Dylskich mógł grającej na fortepianie pannie Łucji „spracowaną dłonią“ przewracać nuty, widzieć, jak go lornetują damy i podsłuchiwać frazesów w tym rodzaju: