Strona:PL Bolesław Prus - Nowele, opowiadania 03.djvu/149

Ta strona została uwierzytelniona.

— Czy podobna, ażeby on był szewcem?
— Taki piękny i elegancki mężczyzna!
— To oryginalność!...
— Gdzież tam, pani! to poświęcenie dla idei...
Gdy nadarzyła się okazja, Anastazy zabierał głos i dowodził obecnym, że gdyby wszyscy młodzi ludzie mieli w sobie, tak jak on, ducha ofiar — gdyby, jak on, weszli do warsztatów i tam, jak on, pracowali nad podniesieniem moralnego i umysłowego poziomu młodszych braci, wówczas — kraj w ciągu paru lat pod każdym względem stałby się podobny do Szwajcarji lub Belgji.
— A czemże my, kobiety, w takim razie zostać mamy? — spytała go jedna z dam.
— Praczkami i pomywaczkami! — szepnął jakiś cynik, nie posiadający ducha ofiarności.
Anastazy zgromił go pogardliwem spojrzeniem, damie zaś odpowiedział, że kobiety powinny jak dotychczas tak i nadal pozostać aniołami rodu męskiego, podobnemi do niej i reszty pań obecnych.
W tej chwili cynikowi przyszło na myśl, że aniołowie, według opinji Anastazego, muszą się różować, dama bowiem, której powiedział tak świetny kompliment, i większa część obecnych jej towarzyszek, rujnowały mężów na rozmaite sekrety, mające na celu uwiecznienie wdzięków.
Kiedy gości nie było, pan Dylski, człowiek pogrążony w konserwatyzmie, mawiał:
— Szkoda to jednak, panie Anastazy (kiedy ci się gwałtem zachciało ulepszyć rasę rzemieślniczą) żeś już nie został czemś wykwintniejszem, np. krawcem albo fryzjerem!...
— Ależ drogi papo!... — wtrąciła wiotka Łucja.
Pan Anastazy na wzmiankę o fryzjerstwie trochę zarumienił się i odparł:
— Szanowny panie, kiedy człowiek taki jak ja...
— Z takiem poświęceniem!... — przerwała nadobna Łucja.