„Starać się też będę o poprawienie materjalnych warunków waszego bytu...“
— Oj! to! to! — krzyknęło wielu.
„Na początek, ponieważ środki moje są ograniczone, postanowiłem grzebać darmo każdego z was, gdy umrze...“
(Cisza...)
„Chcę także otworzyć kasę wkładowo-zaliczkową i w tym celu zapytuję: czy niema między wami takich, którzyby chcieli odłożyć w tej chwili jakąś drobną sumkę na oszczędności?...“
(Nastało milczenie tak wielkie, jak przed pierwszym dniem stworzenia świata.)
„Więc jeżeli nie dziś, to może później zechce z was który odkładać?...“
(Głęboka cisza.)
„Umyśliłem też otworzyć szereg wykładów teoretycznych w niedziele i święta i proszę tych, którzy należeć do nich pragną, aby wystąpili naprzód...“
(Na te słowa zgromadzeni gwałtownie cofają się wtył, okazując w sposób niedwuznaczny, że tymczasem żaden z nich nie pragnie należeć do wykładów teoretycznych.)
Anastazy trochę zmieszał się, kończył więc szybko.
„Nareszcie postanowiłem każdemu z was, oprócz zwykłego zarobku, wypłacać w końcu roku tantjemy z zysku ogólnego i mam nadzieję, że jeżeli interesy dobrze pójdą, na każdego z was przypadnie tym sposobem po kilkanaście a może i kilkadziesiąt rubli...“
Nie dano mu dokończyć. Tłum, jak jeden mąż, schwycił Anastazego na ręce i podniósł wgórę. Hałasowali przytem tak, że aż przechodzący reporter jednego z pism codziennych stanął na ulicy i zapytał innego przechodnia:
— Co to być może?
— Musi się dom walić — odparł zapytany.
Reporter, słysząc krzyk i rumor, nie sprawdzał już faktu naocznie, co zresztą było połączone z pewnemi niedogo-
Strona:PL Bolesław Prus - Nowele, opowiadania 03.djvu/157
Ta strona została uwierzytelniona.