— Świat jest to księga główna, w której każdy ma swój rachunek. Urodziłeś się, czyli — dostałeś życie i rodziców, a więc — zapisać mu to na stronie WINIEN. Pracują nad twojem — wychowaniem, jedzeniem, ubraniem, mieszkaniem, ażebyś miał syto, ciepło i przestrono — znowu pisać mu po stronie: WINIEN. Potem, choć miljony innych siedzą w domu, pan dobrodziej jedziesz zagranicę, tam kształcisz się dalej, widujesz piękne krajobrazy i mądre obyczaje, więc — znowuś WINIEN. Nareszcie wracasz do kraju i nie sfatygowawszy się zbytecznie, dostajesz wyborną posadę, płacisz za mieszkanie dwadzieścia pięć rubli, kiedy inni psiej budy nie mają nad głową, a na jedzenie wydajesz trzydzieści pięć rubli, kiedy inni muszą poprzestać na sześciogroszowych obiadach; więc znowu i to trzeba zapisać po stronie: WINIEN…
Za pozwoleniem!… — nagle wykrzyknął kasjer, uderzając pięścią w stół. — Winien… winien… ciągle winien… Hola, mój panie!… Trzeba nareszcie coś zapisać na stronie MA, a więc przedewszystkiem — ożenić się… Tobie dali życie, więc i ty daj życie… Ty miałeś rodziców, więc i twoim dzieciom musisz dać legalnych rodziców… To darmo… Nie można domu podrzutków zapełniać buchalterowiczami…
W miarę jak słuchałem, coraz jaśniej przed oczyma duszy zarysowywała mi się inteligentna twarz, wypukłe oczy i prześliczne włosy panny Pelagji. Uczułem lekki zamęt w głowie, przyjemne ciepło w sercu i sam nie wiedząc, co robię, wyciągnąłem, przez okienko w drutowanem przepierzeniu, rękę do zacnego kasjera. Ale on — nagłym odruchem — cofnął się i drapieżnemi palcami zasłonił koszałkę ze złotem.
Ruch ten trwał sekundę, może pół, ale było go dosyć dla wywołania zupełnej reakcji w mojej duszy. Jak zdmuchnięta świeca — zgasła wdzięczność, którą przed chwilą uczułem dla zacnego kasjera. Jego mechaniczna troskliwość o bankowe pieniądze wydała mi się prostactwem, a panna Pelagja, pomimo olbrzymiej inteligencji i jeszcze większych włosów, przerobiła
Strona:PL Bolesław Prus - Nowele, opowiadania 03.djvu/174
Ta strona została uwierzytelniona.