kienkę całą szklankę herbaty. Henia żeby drgnęła. Nic, tylko zarumieniła się i rzekła cichym, słodkim głosem:
— Jakaś ty nieuważna, Marysiu!…
Jestem pewny, że sukienka była warta ze dwadzieścia rubli i że panna Henryka miała ją na sobie ze trzy, może ze cztery razy… Złota dziewczyna!…
Nie będę ukrywał: zakochałem się na śmierć. We wtorki i soboty prawie nie mogłem doczekać się wieczora; na wizyty szedłem z przyśpieszonem biciem serca; drżałem, ażeby nie zobaczyć, że jest ciemno w oknach ich mieszkania, a ile razy spotkałem się z moją serdeczną przyjaciółką, panną Karoliną, rozmawiałem z nią — tylko o Heni. Czasem, aż uśmiechała się poczciwa Karolcia z moich zapałów i nadziei.
Nadomiar szczęścia Henia grała na fortepianie, jak uczenica Wortha… przepraszam!… Rubinsteina… Pewnego dnia, było to na siódmej wizycie, panna Henryka uszczęśliwiła mnie mazurkami Szopena. Włodek, jej brat, rozwaliwszy się na fotelu, niby czytał „Figaro,“ ale zapewne drzemał; ja zaś, stojąc za krzesłem panny Henryki, przewracałem nuty.
Nagle, gdy zapatrzyłem się w jej zgrabne rączki, jasne włosy i szyjkę z kości słoniowej, ogarnęła mnie taka tęsknota do przyszłego szczęścia, że pochyliwszy się nad jej ramieniem, rzekłem półgłosem:
— Przez całą wieczność chciałbym słuchać tej muzyki i przewracać nuty…
Moja złota… moja jasna… omyliła się o pół taktu, a w tej chwili drzemiący Włodek rzucił gazetę, ziewnął i zapytał:
— Heńka… a co on tobie chce przewracać?
— Nuty… — odparła moja słodka i znowu omyliła się o pół taktu.
Włodek przeciągnął się jak oryl i rzekł:
— Wiesz co, Nastek?… Zostań introligatorem i wynajmij pod nami mieszkanie na warsztat… a będziesz mógł przewracać kartki oprawianych książek i — słuchać, jak Henia gra.
Strona:PL Bolesław Prus - Nowele, opowiadania 03.djvu/177
Ta strona została uwierzytelniona.