Na przeciwległym końcu sali, niechcący spostrzegłem młodą panienkę, gustownie ubraną, nieco mizerną, która mogłaby zainteresować mniej nieszczęśliwego aniżeli ja. Panienka rozmawiała po cichu ze starszą damą, a na delikatnej twarzyczce miała wyraz słodyczy i smutku. Mimowoli pomyślałem, że jednak byłoby nieźle, dla zabicia czasu, przypatrywać się jej, naturalnie w sposób dyskretny; ale ponieważ sprofanowałbym przez to moją świeżą boleść, więc — odwróciłem oczy.
Z drugiej strony pieca, na krzesełku, kręcił się jegomość, szczupły, niski, z nieporządnym zarostem i najeżonemi włosami. Co kilka minut zrywał się, biegł do przedpokoju i wymyślał lokajowi, że doktór zbyt długo każe mu czekać na kolej. Lokaj jednak zawsze znalazł jakieś słówko otuchy, gwałtowny jegomość powracał na swoje krzesło, obrzucał sąsiadów impertynenckiemi spojrzeniami i znowu kręcił się aż do następnego wybuchu niecierpliwości.
Pod lustrem na kanapie rozwalał się inny pan, tęgo zbudowany, który tu przyszedł w towarzystwie młodego człowieka imieniem Edward. Młody człowiek za każdym żywszym ruchem tęgiego pana wpadał w przestrach; zaś tęgi pan ze swymi sąsiadami rozmawiał — widocznie o ich dolegliwościach — co chwilę bowiem odzywał się grubym głosem:
— Powinien pani zapisać brom, to przejdzie…
A potem, wysłuchawszy pana, siedzącego z drugiej strony, rzekł:
— Z pewnością zapisze hydropatję i — przejdzie.
W tej chwili doktór zaprosił do siebie interesującą panienkę, za którą udała się dama starsza. Gdy znikły we drzwiach gabinetu, uczułem jakby wyrzut sumienia, że pilniej nie przypatrzyłem się tej młodej istocie… Gdybym ją poznał wcześniej, kto wie…
Chudy pan z drugiej strony pieca znowu pobiegł do przedpokoju, krzycząc piskliwym głosem, że to była jego kolej i że blada panienka nieprawnie zajęła jego miejsce. Tym razem
Strona:PL Bolesław Prus - Nowele, opowiadania 03.djvu/188
Ta strona została uwierzytelniona.