Strona:PL Bolesław Prus - Nowele, opowiadania 03.djvu/200

Ta strona została uwierzytelniona.

Zaś w pokoiku sypialnym mam tapety blado-niebieskie, jedno okno, żelazne łóżko, szafę na rzeczy, stolik, przy którym mogę pisywać i jadać, nocną szafkę, krzesła wyplatane. Słowem — mieszkanko jak pudełeczko: nawet mógłbym damy przyjmować, o ile raczyłyby…
Wszystko to odczułem i zrozumiałem dopiero dzisiaj, dzięki przepisowi doktora. W tej chwili również przychodzi mi na myśl, że należałoby nastroić pianino; bo jakkolwiek sam nie grywam, ale gdyby raczyła mnie kiedy odwiedzić jaka dama…
O kobiety!… ile wy dobrego, lecz i ileż złego możecie na ten biedny świat sprowadzić?… My, niby to królowie stworzenia, rządzimy państwami, bankami, jesteśmy kasjerami, mężami stanu, buchalterami, feldmarszałkami, a jednak ileż razy szczęście całego życia…
Basta!… doktór nie pozwolił przypominać sobie minionych cierpień, poić się słodką trucizną, która spala serce, a jednak narzuca się wyobraźni… Odurzenie w goryczy, rozkosz w bólu, nieśmiertelność w konaniu!… Wiem, że mi to szkodzi na nerwy, a jednak wciąż powracam do przeklętego, a tak ukochanego tematu…
Choć doprawdy nie pojmuję, dlaczego nie miałbym bodaj kilka minut popieścić się wspomnieniem okrutnej istoty, która rozdarła mi duszę? Spać przecież będę, jestem pewny, a chwilkę pomarzyć, powzdychać…
Byłem tak przekonany o skuteczności przepisów doktora, że pofolgowałem marzeniom… Cóż mi to zaszkodzi, jeżeli nie od dzisiaj, tylko od jutra przestanę myśleć o niej i o moich cierpieniach?…
Człowiek niekiedy czuje dziką potrzebę rozdrapywać zabliźniające się rany i to okrucieństwo na samym sobie sprawia mu przyjemność. Więc i ja czułem rozkosz, oskarżając samego siebie o niepowodzenia miłosne. Kto wie, czy słodka Henryka nie byłaby dziś moją, gdybym z nią częściej rozmawiał o sercu i poezji, aniżeli o interesach bankowych i towa-