Szulc i Holzenknopf… ma też kto uczyć się francuskiego!… Boże odpuść!
W szóstej klasie mieliśmy jeszcze cięższe obowiązki natury ogólnej. Przez pierwsze półrocze roztrząsaliśmy kwestję, czy średnie zakłady naukowe w Galicji nie powinnyby wysyłać przedstawiciela na sejm krajowy. W drugiem zaś półroczu spadła nam na kark sprawa niejakiego Iksowicza, podejrzanego o szpiegostwo, którego trzeba było osądzić, wyprawić mu kocią muzykę i powybijać szyby.
Tymczasem Fryderyk Szulc i Baruch Holzenknopf znaleźli jakiegoś studenta z wydziału filozoficznego, który za małe pieniądze tak doskonale wyuczył ich fizyki i chemji, że zdali egzamin ze szczególnemi odznaczeniami.
W siódmej klasie było najgorzej. Od wakacyj do Wielkiej Nocy opracowaliśmy projekt przeniesienia do Lwowa najznakomitszych zmarłych rodaków i umieszczenia ich w kościele naszego gimnazjum. Zaś po Wielkiej Nocy, prawie na same egzaminy, musieliśmy zająć się rehabilitacją Iksowicza, który wcale nie był szpiegiem i nawet położył wielkie zasługi, w roku 1848 w Poznańskiem. Zaledwie jednak ofiarowaliśmy mu dyplom honorowy i wieniec obywatelski (w jednym z wieńczących go naszych kolegów Iksowicz poznał zeszłorocznego dyrektora kociej muzyki!…), przyszła wiadomość, że Iksowicz nietylko nie położył zasług w Poznańskiem, lecz pocichu dawał pieniądze na lichwiarskie procenty w Galicji…
Naturalnie odebraliśmy mu i dyplom honorowy i wieniec obywatelski, ale byłem tak zirytowany całą tą awanturą, że o mało nie przepadłem na egzaminach. Wtedy sprawdziłem, że istotnie mam niezwykłe zdolności: nieraz bowiem w ciągu dwu dni przygotowywałem się z przedmiotów prawie całkiem nieznanych!…
A tymczasem Fryderyk Szulc i Baruch Holzenknopf, przy pomocy owego studenta z wydziału filozoficznego, tak wybor-
Strona:PL Bolesław Prus - Nowele, opowiadania 03.djvu/211
Ta strona została uwierzytelniona.