— U nas niema brudnych naczyń…
Pyszna kobieta!… Jakie ruchy… jaki blask oczu…
Poszła do piwniczki, a ja, ustawiwszy rower pod płotem, obchodzę zagrodę, która podoba mi się coraz bardziej.
O — już moja gosposia wyszła z loszku… W jednej ręce siwy garnczek z mlekiem, w drugiej — kubek fajansowy… O — już idzie do chaty… Nie… stawia kubek za wysokim progu, a garnczek z mlekiem na ziemię (co za pełne wdzięku ruchy!…) Przyklęka… Garnczek z mlekiem znowu bierze do ręki… No… no… no!… Wyciąga swoją własną koszulę, nakrywa nią kubek i… cedzi mleko…
— Co wy robicie, u stu djabłów?…
— O!… to pan tutaj?… Przecie kazał pan podać czysto…
Drżącemi z gniewu rękoma wydobywam dwie miedziane dziesiątki i rzucam na dziedziniec. Potem biegnę do roweru, siadam i pędzę, ażeby jak najdalej odsunąć się od tego mleka, kubka, mleczarki, nawet od chaty… A cóżto za niechluje!…
Chcąc zapomnieć o obrzydliwej babie, zwracam się myślą do miasteczka, do restauracji, nawet do chłopaka, który przywłaszczył sobie mój klucz angielski. Jużci to bardzo zdolny chłopak. Wybudował zgrabny młyn, katarynkę, wprawdzie piskliwą, ale ja i takiej nie potrafiłbym wybudować… Szkoda chłopca, że się marnuje… Gdy Pan Bóg pozwoli, że będę miał swój bank i zarobię kilka miljonów rubli, każę go kształcić… Oddam go do szkoły rzemieślniczej, potem wyszlę do wyższego zakładu, naprzykład do Niemiec, potem niech popracuje w Anglji… Jestem pewien, że wyrośnie znakomity technik a może i wynalazca… Gdy zaś cały naród polski, wdzięczny za moją pracę, złoży mi publiczny hołd, tam, w Szwajcarskiej Dolinie, wówczas mój genjalny wychowaniec ofiaruje mi od siebie pomysł nowego motoru: do statków, wozów, fabryk i motor ten, na moją cześć nazwie: „System Fitulio…“
Łzy zakręciły mi się w oczach na myśl o takiej wdzięczno-
Strona:PL Bolesław Prus - Nowele, opowiadania 03.djvu/249
Ta strona została uwierzytelniona.