człowieka spadają zgryzoty… Ale wyjdźmy stąd na otwarte powietrze… Ściany miewają uszy…
Cóżto za straszną tajemnicę ma mi opowiedzieć rejent… — pomyślałem.
Wyszliśmy wzdłuż plantu, za stację.
— Kiedy pomyślę — zaczął rejent — w jaki dziwaczny sposób zachowuję się od kilku godzin, nietylko wstyd mi, ale nawet lękam się, ażebyś nie poczytał mnie za warjata…
— Ależ panie!… — zawołałem — ja także wczoraj i onegdaj robiłem to samo. Kiedy nerwy rozigrają się z jakiegokolwiek powodu…
— Otóż mój drogi — przerwał rejent — u mnie nerwy rozigrały się z kilku powodów. Opowiem ci to jak najkrócej…
Chciałem mu wyrazić dozgonną wdzięczność, za ten dowód prawdziwie ojcowskiego zaufania, ale zacny rejent nie pozwolił mi zabrać głosu.
— Moja siostra cioteczna, musisz ją znać, Jarzębina Przewracalska…
— Słyszałem tylko o jej synu: wielki elegant…
— O tak!… — westchnął rejent. — Otóż moja siostra cioteczna ma spory majątek ziemski, dochodny, ale zadłużony i przytem głupio zadłużony. Dzięki warunkom umowy, jej główny wierzyciel mógł zażądać w kwietniu, ażeby do 10 maja wypłaciła mu dwadzieścia tysięcy rubli, których potrzebował na pokrycie jakichś tam należności…
Idąc ciągle wzdłuż plantu, rejent zatrzymał się w drodze, pomyślał i ciągnął dalej:
— Pomijam bardzo ważne i niesłychanie przykre okoliczności uboczne związane z wypłatą owej sumy. Dość, że chybiliśmy dwa terminy: nie zapłaciliśmy ani 10, ani 12 maja… Ja zaś dopiero we wtorek otrzymałem telegram od Łabińskiego, że jest źle i że jeżeli na dziś, na godzinę szóstą wieczór, nie dostarczę dwudziestu tysięcy rubli, nasz wierzyciel zerwie układy, postara się o pożyczkę gdzie indziej, a majątek sio-
Strona:PL Bolesław Prus - Nowele, opowiadania 03.djvu/280
Ta strona została uwierzytelniona.