Strona:PL Bolesław Prus - Nowele, opowiadania 03.djvu/288

Ta strona została uwierzytelniona.

rubli na oszczędności i że już zebrałem przeszło trzy tysiące dwieście rubli…
— A jaką masz pensję? — zapytał nagle poczciwy rejent.
— Tymczasem mam sto osiemdziesiąt rubli miesięcznie… Ale pan kasjer główny utrzymuje, że dostanę awans…
— Tysiąc osiemset, a trzysta sześćdziesiąt — liczył głośno rejent — to już jest kawałeczek chleba…
Posiedzieliśmy jeszcze chwilkę przy kieliszku, a wtedy rejent powiedział mi, że jego jedyna córka, Zochna, będzie miała ze czterdzieści tysięcy rubli posagu, tudzież murowany dom, piękny ogród i kilkadziesiąt morgów ziemi w Kulfonowie…
Ponieważ staruszkowi już zaczęły kleić się oczy, więc zadzwoniłem na Rózię, ażeby posłała łóżko i sofę. Kiedy weszła, zapytałem gościa drogiego, gdzie będzie spał?…
— Chyba pozwól mi spać w twoim pokoju — odparł, mrugając okiem i wskazując na swoje piersi, wypchane banknotami.
Zgodziłem się z największą chęcią, a następnie wydałem Rózi dyspozycję co do jutrzejszego śniadania. Lecz gdy dziewczyna powiedziała nam dobranoc i wyszła, staruszek nagle rozmyślił się i rzekł, że — woli spać w saloniku, na sofce.
Przekładałem, że na łóżku będzie mu wygodniej, a w drugim pokoju nawet bezpieczniej z dwudziestoma tysiącami rubli. Ale rejent uparł się, więc musiałem ustąpić i tylko od sieni zamknąłem drzwi na klucz.
— A cóżto? nie były u ciebie drzwi zamknięte?… — spytał rejent, widocznie zaniepokojony.
— Owszem, tylko że… są zamknięte na zatrzask… Ale ponieważ pan życzy sobie nocować tutaj, więc dla bezpieczeństwa…
Trzeba było iść spać. Pobożny rejent, ukląkłszy przed sofą, głośno zmówił pacierz, później zaś, gdy zdjął kamizelkę,