przyszłego teścia do doktora, który tak prędko i szczęśliwie mnie wyleczył. Genjalny lekarz bardzo starannie opukał, obsłuchał i wypytał rejenta i w rezultacie przyznał mu, że jest trochę rozdrażniony. Recepty jednak nie dał żadnej, tylko kazał wyjechać na sześć tygodni, dla odpoczynku, do Nałęczowa.
Kiedy wyszliśmy od doktora, rozweselony rejent zawołał:
— No, kochany Fitulski, skoro masz urlop na dwa tygodnie, więc zabieram cię do Kulfonowa… Nie słucham żadnych wymówek, żadnych tłomaczeń… nie wykręcisz się!…
Cóż miałem robić wobec tak serdecznych zaprosin?… Uściskałem kochanego rejenta i powiedziałem, że mogę odwieźć go i na kilka godzin wstąpić do jego domu. Dłuższą zaś wizytę złożę za kilka dni.
Tym sposobem o godzinie pierwszej siedzieliśmy w wagonie, o drugiej znaleźliśmy się na stacyjce, o czterdzieści wiorst od Warszawy, a w kilka minut później — jechaliśmy starym, wynajętym powozem do Kulfonowa.
— Cóż, Olejarek złapany? — pytał wesoło rejent furmana.
— Eh!… on się tam złapać nie da — odpowiedział łyk kulfonowski. — Ale on już u nas nie będzie…
— Powiesi się psubrat?…
— Ni… Tylko napisał do samego naczelnika, że już bać się nie potrzeba, bo on wyjedzie do Ameryki… Na takie prześladowanie — pisał — nie głupim tu siedzieć…
— Słyszałeś pan? — rzekł do mnie rejent. — Rabuś i morderca narzeka na prześladowanie!…
— Bo i pewno — wtrącił furman. — Już ze dwa dni na wszystkie strony go ścigają jak zająca… Świętej cierpliwości potrzeba, żeby to wytrzymać.
— Słyszałeś Fitulski!… — znowu zawołał rejent i począł wykładać furmanowi, że Olejarek jest to taki zbrodniarz, którego powinno się nietylko ścigać, ale — rozstrzelać, powiesić i upiec na wolnym ogniu.
Strona:PL Bolesław Prus - Nowele, opowiadania 03.djvu/293
Ta strona została uwierzytelniona.