— A ty, Haniu — zawołał rejent z ulicy — najpóźniej za godzinę przyjdź z ojcem na czarną kawę… Bo nasz kochany gość chce dziś uciekać do Warszawy…
Potem wziął mnie pod rękę i zaczął coś opowiadać o pogodzeniu rodziny chłopskiej, kłócącej się o spadek po ojcu. Ale ja w tej chwili nie miałem ani czasu, ani chęci przysłuchiwać się jego anegdotom, zajęty niesłychanemi wydarzeniami.
Co tu robić?… Droga Zosia, a szczególnie jej ojciec, w niedwuznaczny sposób okazywali mi życzliwość. Pół godziny temu, daję słowo, byłem gotów żenić się z Zosią; uważałem bowiem, iż los ją wskazał mi na małżonkę… Lecz teraz, gdy odnalazłem moją tajemniczą nieznajomą z jarmarku, w osobie Hani, gdy obok czarujących wdzięków poznałem jej szczerość i prostotę, w tej chwili słodki obraz Zosi nietylko zbladł mi w duszy, ale nawet zacząłem pytać samego siebie: czy ona była kiedy tą moją jedyną i wyśnioną, którą kochałem pierwszą i ostatnią miłością?… Czy ja naprawdę ją kochałem?
Okropne położenie!…
Walka, tocząca się w mojej duszy, uległa nowemu zaostrzeniu. Gdy bowiem znalazłem się w domu rejenta, gdym spojrzał na Zosię, która obrzuciła mnie poważnym i rozmarzonym wzrokiem, ocknęły się we mnie wątpliwości. Jużci w łagodnej fizjognomji, w królewskiej postawie i ruchach pięknej Zofji jest coś, co w mojem sercu budzi przedbytowe wspomnienia. Ja nie mogę obojętnie traktować tej niebiańskiej istoty, która nigdy… nigdy… nie była mi obojętną.
A kiedy siedliśmy do obiadu, kiedy najdroższa dziewczyna wybierała dla mnie najlepsze kąski, gdy rumieniła się na każdą moją uwagę, musiałem zapytać sumienia, czy ja w rzeczy samej kocham Hanię i czy moje uczucie dla niej nie jest zwykłym hołdem, jaki mężczyzna składa każdej pięknej kobiecie?…
Co robić?… co robić?… Co za niesłychana sytuacja!…
Strona:PL Bolesław Prus - Nowele, opowiadania 03.djvu/304
Ta strona została uwierzytelniona.