chciałem schować, tylko poprawiłem je na koszyku, ażeby nie spadło...
— Ależ kolego... nikt o tem nie mówił... nikt nawet nie myślał!... — jąkał bardzo zmieszany Parmezan.
— Prześladowaliście mnie wszyscy... Przez was straciłem dwa lata, przez was musiałem uczyć największych osłów i biedaków!... — mruknął chory i upadł na poduszkę.
Po chwili zaczął szeptać:
— A mimo to skończę medycynę, choćbyście na łbach stawali!... Zresztą już zmienił się mój los. Już nie będę korepetytorem... Będę mieszkał w szpitalu... będę czytał kursa...
Nagle ukrył głowę pod kołdrę, z czego korzystając, wymknęliśmy się, naprzód Parmezan, ja po nim, a za nami Basetla.
— Cóżto znaczy?... Co znowu za jabłka?... — pytał Basetla.
Ale Parmezan machnął ręką i uciekł na salę gorączkową, gdzie miał pacjenta. Poszedłem i ja w stronę laboratorjum, a Basetla na pożegnanie przypomniał sobie, że jego chory nie nazywa się Szwarckopf, lecz Eisenfeder.
W kilka dni dowiedziałem się, że Eisenfeder stracił wzrok, a następnie, że umarł. Przez ten czas Parmezan nie pokazywał się, ale po pogrzebie zmarłego, zaprosił mnie i Basetlę na piwo. Gdyśmy się zebrali w piwiarni, w domu Rezlera, Basetla odezwał się:
— Aczkolwiek nie mam ducha proroczego, lecz gotów jestem założyć się, że Parmezan uprzyjemni nam wieczór jakąś niezwykłą historją o zmarłym Eisenfederze... Musiałeś ty, owczy serku, zmalować tęgie świństwo, jeżeli zapraszasz nas na kolację, przypuszczam, że za pokutę!
— Niech cię djabli porwą, żeś nas zwabił do tamtego pokoju i w dodatku zapomniałeś nazwiska Eisenfedera!... — wybuchnął Parmezan, uderzając kuflem w stół. — Twoje gapiostwo zatruło mi cały tydzień.
Strona:PL Bolesław Prus - Nowele, opowiadania 04.djvu/035
Ta strona została uwierzytelniona.