Strona:PL Bolesław Prus - Nowele, opowiadania 04.djvu/036

Ta strona została uwierzytelniona.

— Uważacie, jak się rozwija ten Twarożek! — odpowiedział Basetla. — Jednem uderzeniem kufla o stół załatwia dwa interesy: wyładowuje swoją wściekłość na mnie i daje znać kelnerce, ażeby przyszła. No, ponieważ usłyszymy jakąś bardzo wzruszającą historję, więc pozwolicie, ażebym przedewszystkiem coś zamówił. Panienko!... proszę pieczeni wołowej z kapustą i kartoflami, za dusze zmarłe... A płaci ten pokutnik... — dodał, wskazując na Parmezana.
— Dla ciebie niema nic świętego!... — syknął Parmezan. — Proszę o schab z kartoflami bez kapusty...
Ja zamówiłem także schab, a kiedy skończyliśmy naszą niewykwintną ucztę, Parmezan oparł łokcie na stole, brodę na ręku i westchnął:
— Niema co mówić, udawało mi się z tym nieborakiem Eisenfederem! Ale zacznę od początku.
— Byle nie od początku świata — wtrącił Basetla, wykłuwając zęby.
Parmezan błysnął w jego stronę żółtawem okiem i prawił:
— Jak wiecie, ukończyłem gimnazjum w mieście X...
— No... no... tylko bez przechwałek! — wtrącił Basetla.
Parmezan ze wzgardą ruszył ramionami i mówił dalej:
— W mieście X., oprócz gimnazjum, znajdowała się czteroklasowa szkoła realna, a kiedy ja chodziłem do pierwszej klasy gimnazjalnej, Eisenfeder uczęszczał do pierwszej klasy realnej. Był on synem rymarza, o czem wiem, gdyż jakiś czas mieszkaliśmy w tym samym domu. Znaliśmy się jednak zdaleka i nie rozmawialiśmy z sobą, ponieważ gimnazjalistom nie wypadało wdawać się z „olejarzami.“ Tak nazywaliśmy realistów.
W jesieni roku 186., w mieście X. urządzono wystawę rolniczą, z próbami machin i wyścigami. Próby i wyścigi odbywały się, dajmy na to, za rogatką wschodnią, machiny stały przy rogatce zachodniej, obok koszar, zaś okazy zbóż, ogro-