Strona:PL Bolesław Prus - Nowele, opowiadania 04.djvu/039

Ta strona została uwierzytelniona.

sztuki dokuczania, używali na nim ile wlazło. Z całego szeregu prześladowań, jakim ulegał, najmniejszemi były dwa przezwiska: „wystawca“ i „jabłecznik...“ Niech tylko Eisenfeder nie ustąpił komu z drogi, albo nie zrobił czego żądano, wnet „obrażony“ kolega rzucał słówko: „wystawca“ albo „jabłecznik“ i — miał zupełną satysfakcję. Eisenfeder czerwienił się, cofał, a niekiedy rzucał się na ławkę i oparłszy głowę na ręku, płakał... To też niewielu „kolegów“ odmawiało sobie uciechy pobudzania do łez Eisenfedera. Nikczemność lubi triumfować nad niedolą.
W rezultacie Eisenfeder musiał usunąć się ze szkoły i dopiero po upływie dwu lat wstąpił do trzeciej klasy. Ja tymczasem doszedłem do czwartej, piątej. Eisenfeder przeniósł się do gimnazjum, gdzie niekiedy spotykaliśmy się na korytarzu. Czy wiedział, że byłem świadkiem jego aresztowania?... nie jestem pewien. W każdym razie, spotkawszy się ze mną, rumienił się i spuszczał oczy.
Skończywszy gimnazjum, zapisałem się do Szkoły Głównej, przeszedłem na drugi kurs medycyny i znowu spotkałem Eisenfedera, będącego na pierwszym kursie. W tej epoce naszego koleżeństwa zdarzyły się dwa wypadki, o których zawsze myślę z żalem, chociaż nic nie byłem winien.
Pewnego dnia zetknęliśmy się w prosektorjum; ja, już nie pamiętam z kim, preparowałem nogę, a Eisenfeder przy drugim stole obrabiał głowę. Wtem, licho wie z jakiej racji, przyszedł mi koncept zapytać mego towarzysza: czy był na wystawie sztuk pięknych?... Eisenfeder, który widocznie usłyszał tylko wyraz: „wystawa“, nagle zaczerwienił się i zwróciwszy się do mnie z zakrwawionym skalpelem, zapytał: O jakiej to „wystawie“ pan mówi?...
Na moje szczęście odpowiedziałem naturalnym głosem:
— No, o wystawie Zachęty. Nie słyszałeś pan?...
Eisenfeder popatrzył na mnie ze złością i napowrót wziął się do roboty. Ja zaś przypomniałem sobie jego wystawową