albo woreczek kartofli. Dla kawałka mięsa i garści kartofli mordowano się pojedyńczo i kupami, ucinano ludziom ręce, nogi i głowy, miażdżono kości, rozpruwano brzuchy, przebijano piersi, palono całe rodziny etc. Nad sągami trupów i kałużami krwi unosił się głód, który uzuchwalał Androwanów, rozbestwiał ich kobiety, wycieńczał Majungów, a ich piękne żony i córki popychał do samobójstw.
W rezultacie po dziesięciodniowej walce, w której padło kilkadziesiąt tysięcy ludzi, Majungowie, pomimo bohaterstwa, musieli cofnąć się za góry, do przeklętego kraju bagien.
Tam znowu trapił ich głód, dla którego odpędzenia trzeba było jadać korzonki, gady i szczury. W tej nędzy zwołano wielką radę, na której zabrał i głos jeden z mędrców.
— Korzonki — mówił — nie na długo nam wystarczą, a nieczyste mięso zatruje naszą krew. Musimy więc osuszać bagna, a nowe grunta obsiać użytecznemi roślinami.
Słuchacze nie dali mu dokończyć, a jeden z przywódców zawołał:
— Trzeba być szaleńcem albo zdrajcą, ażeby bohaterskie plemię Majungów zachęcać do tak podłej roboty! Lepiej zginąć, aniżeli zaprzeć się sławnej pamięci przodków...
Oklaski zagłuszyły mówcę, za którego radą wykonano kilka wojennych tańców i odśpiewano hymny na cześć bohaterów, co tępili smoki i walczyli z olbrzymami. Potem najczcigodniejsi z Majungów, wobec ziemi i nieba, przeklęli nikczemnych Androwanów i energicznie zaprotestowali przeciw lekkomyślnym mędrcom, którzy ośmielają się zachęcać rodaków do pracy. Zarówno klątwa, jak i protest były przyjęte oklaskami, poczem jeszcze kilku wystąpiło przeciw nikczemności pracy i małoduszności niektórych mędrców. Ale ponieważ niebo nie zniszczyło zdradzieckich Androwanów, a ziemia nie wydała płodów, jakich w niej nie zasiano, więc, po pewnym czasie, przywódcy Majungów zwrócili się do potępionego mędrca z prośbą o nową radę.
Strona:PL Bolesław Prus - Nowele, opowiadania 04.djvu/049
Ta strona została uwierzytelniona.