Paryż. Podziemna kawiarnia, złożona z kilku sal, z których jedna zwie się indyjską. Jest to izba prostokątna, niby wykuta w skale. Sufit płaski, ozdobiony bogatemi rzeźbami roślin, poplątanych w sieć gęstą. Na środku sali, między dwoma wodotryskami, stoi śpiżowy posąg Buddy, wielkości naturalnej. Izbę ze wszystkich stron otaczają kolumny pękate, od podłogi do sufitu okryte rzeźbami. Między kolumnami gabinety; między rzeźbionemi liśćmi i kwiatami lampki elektryczne. Sala robi wrażenie ciasnej, choć jest obszerna i, dzięki wentylatorom, doskonale przewiewana.
W jednym z gabinetów, które od sąsiednich oddzielają gęste, złocone kraty w formie gałązek bluszczu, na taboretach podobnych do kolumn i przy takichże stoliczkach siedzi trzech mężczyzn Polaków. Łysawy szatyn, z ciemną brodą i senną twarzą, ma przed sobą talerz sorbetów. Wysoki brunet, z fizjognomją drapieżnego ptaka, pije kawę, wreszcie niski blondyn, z energicznemi ruchami i oczyma stalowej barwy, miesza łyżeczką limonadę, której nie pije.
— A zatem jeszcze nie obmyśliliście niczego? — pyta niecierpliwie blondyn, Władysław Miler.
— Owszem — odpowiada Zygmunt Goldberg z twarzą drapieżną. — Dostarcz pieniędzy, ale dużo pieniędzy, i organizację z ludzi gotowych na wszystko, a przedewszystkiem na śmierć, a ja podam ci taki plan, którym będziesz zachwycony.
Strona:PL Bolesław Prus - Nowele, opowiadania 04.djvu/057
Ta strona została uwierzytelniona.
ZEMSTA.