Strona:PL Bolesław Prus - Nowele, opowiadania 04.djvu/091

Ta strona została uwierzytelniona.

sła. Ogarniało go odurzenie i zdawało mu się, że ciężkie drzwi i żelazne ściany pudła, w którem siedział, kładą mu się na piersiach, gniotą, miażdżą...
Zaczęło go ogarniać nowe uczucie. — Dotychczas — opowiadał mi Ludwik — myśl moja była podobna do angielskiej gazety, złożonej z kilku arkuszy, zadrukowanej od góry do dołu, upiększonej ilustracjami, przepełnionej wiadomościami ze wszystkich części świata, ze wszystkich sfer towarzyskich. W tej chwili jednak duch mój stał się podobny do olbrzymiego arkusza papieru, na którym czerniło się zaledwie kilka zdań, wśród przerażającej pustki.
Oto owe dziwaczne zdania: „Ta kobieta o cynamonowych włosach ma prześliczne, arystokratyczne rączki... Mogłem przypatrzyć się im, kiedy przyniosła wodę sodową na grubej tacy srebrnej...“ Tu nastąpiła w myślach pustka... biały arkusz rozszerzył się do rozmiarów dużego placu... I znowu parę zdań: „Cudowne kolczyki!... takiemi brylantami możnaby przez szereg lat pokrywać moją podwyższoną pensję... Ale dlaczego ona ubrała się w te kolczyki do mnie?... Fałsz! kobieta tak pełna godności, nigdy nie dopuściłaby się podobnego nietaktu. Oczywiście, musiała wrócić z wizyty, kolczyki miała ciągle w uszkach, ale ja nie dostrzegłem ich w pierwszej chwili...“
Z marzeń znowu rozbudził go puls przyśpieszony i płytki oddech. Mój siostrzeniec pragnął zapanować nad sobą; lecz, gdy mu tchu zabrakło — dotknął dzwonka... Drzwi pudła otworzyły się w ciągu kilkunastu sekund.
— „Pan bardzo cierpi?“ — zapytała wylękniona Idalja.
— „Strasznie! — odpowiedział. — Ale najgorszem jest to, że czuję jakby paraliż członków i utratę zdolności myślenia. Nie potrafię opowiedzieć pani, jaki to okropny stan, kiedy człowiek znajduje się wobec unicestwienia własnej duszy ... Och, jakże jestem nieszczęśliwy... jakże się męczę!