swoją nędzą, nad wyzyskiem, którego padasz ofiarą. Wy nie jadacie mięsa, raz na dzień widujecie chleb z zakalcem, mieszkacie jak psy w nieopalanych norach, a klasztor co roku wyciska z was miljony realów. I na co? Czy na ochrony dla waszych dzieci?... na szpitale dla waszych chorych?... Nie! na wykwintne obiady, na kosztowne wina dla mnichów, którzy utrzymują nałożnice, okradają kościół i mordują ludzi sobie niemiłych...
Głosy wśród ludu. Prawdę mówi!... Dobrze mówi!... Precz z pasibrzuchami, co karmią się naszą krwią i potem!...
Mówca. Mnichy wyzyskują was, pod pozorem, że obraz jest cudowny i spełni wszystko, o co go poprosicie. Kto widział te cuda?... Czy, jeżeli kto z was był głodny, dano mu chleb z nieba? Czy chory odzyskał zdrowie bez lekarza i apteki?... Wreszcie, cóżto za obraz cudowny, który pozwala kraść pod swem okiem, mordować w sąsiedztwie kaplicy, obraz, który nie obronił się, gdy z niego samego zdzierano kosztowną sukienkę? Zaś na zakupienie nowej wy, biedacy, musieliście składać pieniądze...
Głosy z ludu. Taki to i cudowny obraz!
Głos krzykliwy. Co tu dużo gadać — niema Boga i kwita!... Gdyby był, nie pozwoliłby na tyle krzywd na świecie.
Wrzaski w tłumie. Niema Boga!... To wymysły popów!...
Kobieta (szepcze) Już nie zobaczę mojej Hanulki! Mówili, że jest u Boga, ale kiedy...
Starzec. Dawniej człowiek, żyjąc w biedzie, oglądał się na niebo; dziś wie, że po śmierci rzucą go w dół jak każdą padlinę.
(Akt III. Widać klasztor, a w nim celę IV-ą.)
Zakonnik (klęcząc, modli się) „U drzwi Twoich stoję, Panie, czekam na Twe zmiłowanie...“
Strona:PL Bolesław Prus - Nowele, opowiadania 04.djvu/102
Ta strona została uwierzytelniona.