Taką historję opowiedział mi jeden z przyjaciół, który niegdyś podróżował po Indjach i nieco znał tamtejszą literaturę. Zakończył zaś w sposób bardzo oryginalny:
— Nasi rzemieślnicy i kupcy drugorzędni — mówił przyjaciel — odznaczają się niepunktualnością, nie znają oszczędności i nie lubią pracy. Dla wyleczenia narodu z tego rodzaju chorób byłoby bardzo pożądane, ażeby jak największa liczba młodzieży pracującej poznała życie ludów ucywilizowanych, choć trochę przyswoiła sobie ich zwyczaje i choć odrobinę nasiąknęła ich dojrzałemi poglądami.
Dla osiągnięcia podobnych wyników jest tylko jeden sposób: wysyłać na rok, czy na dwa, zdolniejszą młodzież rzemieślniczą — niedaleko, choćby do Czech, gdzie będą mogli przypatrzyć się społeczeństwu dla nich nowemu, którego pracowitość, ład i oświata obudzą w ich duszach drzemiące dziś zalety. Taki — powtarzam — zdolny i uczciwy rzemieślnik, nietylko sam ulepszyłby się, ale, powróciwszy do kraju, innych pozarażałby swoją lepszością. Cnoty bowiem są równie zaraźliwe, jak tyfus i szkarlatyna.
Wybierać kandydatów na wyjazd mogłoby Muzeum Przemysłu i Rolnictwa; o fundusz na stypendja odwołaćby się trzeba do ofiarności publicznej. Jednym zaś ze sposobów zdobycia choć kilkunastu rubli na początek byłaby następująca odezwa:
„Czytelniku! Z powiastki niniejszej wiesz, jak zachowywali się Ypsylonowie w kwestji tak ważnej dla siebie i dla świata, a teraz — zgadnij, który naród europejski jest najpodobniejszy do Ypsylonów? Jeżeli zgadniesz, będziesz mógł w nagrodę — złożyć rubla, może mniej, a może i więcej — na stypendja dla zdolnych rzemieślników, wyjeżdżających do Czech na praktykę. Przytem nazwisko odgadującego zagadkę będzie z triumfem ogłoszone w „Kurjerze.“
Strona:PL Bolesław Prus - Nowele, opowiadania 04.djvu/114
Ta strona została uwierzytelniona.