Strona:PL Bolesław Prus - Nowele, opowiadania 04.djvu/171

Ta strona została uwierzytelniona.

cić. Jaś odciągnął siostrę, a dół zasypano wapnem i ziemią. Chowano tu zmarłych na cholerę.

Przed ośmioma laty byłem w tamtych stronach.
Z naszego domu i budynków nie zostało nawet drzazgi. Studnia zasypana, ogródek wycięty, dziedziniec, po którym niegdyś biegałem boso, zasiano burakami.
Na wzgórzu, gdzie stała sosna, gdzie widziałem ojca z pługiem, dziś — wznosi się fabryka.
Zato pod parkanem, w kącie naszego cmentarza, urósł pagórek. Stoi tam krzyż spróchniały i pochylony z napisem:



Wieczny
Zmarłym na
cholerę w r. 185...
odpoczynek!




Drzewo na niego wzięto z lasu, w którym, dzieckiem będąc, zbierałem jagody.
Na klęczkach dowlokłem się do świętego wzgórza i, stary, objąłem rękami starsze ode mnie drzewo — przyjaciela. Do szorstkiego mchu przycisnąłem czoło i modliłem się — o trochę łez...

Po pogrzebie ojca zachorowałem.
Kiedy pociąg drogi żelaznej wyjdzie z szyn, jego olbrzymia siła biegu cofa się do wewnętrza. Pękają osie, gną sztaby, łamią ściany, ludzie są miażdżeni, tu i owdzie zapala się płomień. Machiny, które chwilę temu były przedmiotem podziwu, stają się ruiną.
Lata całe zeszły mi na wznoszeniu się i prześciganiu in-