z każdym miesiącem nauki przyrodnicze, osobliwie chemja, idą naprzód, a ja zostaję wtyle. Było to nad wszelki wyraz smutne. Straciwszy możność zdobycia sławy i majątku, czułem, że dziś — nawet sława ucieka mi z rąk!
Pocieszałem się jednak myślą, że, za jakie dziesięć lat, Ludka wyjdzie zamąż, Jaś stanie na mocnych nogach i rozciągnie opiekę nad Kaziem, a ja — człowiek trzydziestosześcioletni — wrócę do przerwanych studjów i... może zrobię jakie odkrycie, a przynajmniej literaturę ojczystą wzbogacę użyteczną książką.
Nadzieja ta dodawała mi sił i humoru. Więc choć w owej epoce obijało mi się niekiedy o uszy słówko: zmarnował się! drwiłem z tego. Dziesięć lat — to przecie nie wiek, a bądź co bądź nawet nieprzyjaciele oddawali mi sprawiedliwość, że posiadam duży zapas wiedzy i niezwykłe zdolności.
— Coś jeszcze zrobię! — mówiłem w duchu.
Najwięcej zmartwień sprawiał mi mój zawód i ogólny stan kraju.
Uczniów miałem zdolnych, ciekawych i pełnych życia. Nie posiadali oni jednak najmniejszej rutyny naukowej, nie byli wciągnięci do pracy, nie mieli uczyć się z czego, bo ówczesne dziełka naukowe stały niżej krytyki.
Z tych powodów młodzież odnosiła mało korzyści z nauk. A że duch w niej grał, więc robiła awantury i wyrządzała nauczycielom dużo zgryzot.
Nieraz zapytywałem z obawą, co będzie, gdy wyrośnie to bujne a płoche pokolenie. Bo siły miało potężne, tylko wiedzy i rozwagi był brak.
Przyszłość zapowiadała się ponuro. Duch społeczeństwa był jak sprężyna, którą od wielu lat zwijano. Nadeszła chwila, że dalsze zwijanie stało się niemożliwe; należało więc, albo sprężynę powoli odkręcić, albo dać jej do wykonania jakąś pracę. Tymczasem do pracy nie było ani instytucyj, ani głów przygotowanych, ani wyrobionych obyczajów. Nauka nie posiadała
Strona:PL Bolesław Prus - Nowele, opowiadania 04.djvu/178
Ta strona została uwierzytelniona.