Strona:PL Bolesław Prus - Nowele, opowiadania 04.djvu/186

Ta strona została uwierzytelniona.

dzi, ale spory majątek. Był nawet na drodze do zrobienia miljonowej fortuny, lecz na pierwsze wezwanie z kraju wyrzekł się tych pięknych widoków.
W owym czasie począł się u nas dźwigać przemysł fabryczny i jedna z większych spółek, dowiedziawszy się o Żarskim, ofiarowała mu u siebie posadę naczelnego inżyniera. Stefan przyjął ją bez wahania się i z fabryką zawarł kontrakt dwuletni.
Tu fachowe i organizatorskie przymioty jego zajaśniały pełnym blaskiem. Natomiast jednak on sam doświadczył wielu goryczy.
Przyjechawszy na miejsce, zamiast fabryki w pełnym biegu, znalazł stare budowle, odwieczne machiny, ciemnych i leniwych robotników, niedbały zarząd i krótko widzących akcjonarjuszów. Gdy chciał wznieść nowe budynki i sprowadzić dobre machiny, brakowało pieniędzy. Gdy pooddalał złych robotników, przyszli na ich miejsce jeszcze gorsi, a gdy położył ciężką rękę na lekkomyślnym zarządzie, zaczęto pod nim dołki kopać.
Ale siły Stefana były o wiele potężniejsze od stojących mu w drodze oporów. Jego ognista energja pokonała bezwładność akcjonarjuszów, wydusiła z nich potrzebne kapitały i okiełznała zarząd, który, widząc, że jego pokątne intrygi nie zdadzą się na nic, stał się uniżonym sługą nieugiętego inżyniera. Robotnicy wkońcu, zmiarkowawszy, że Stefan jest nietylko surowy, ale sprawiedliwy i rozumny, że nietylko dba o robotę, ale i o nich samych, weszli w pewne karby porządku i poprawili się o tyle, o ile mogli to uczynić.
Pomimo niewątpliwego triumfu nad nieprzychylnem otoczeniem, Stefan zniechęcił się. Fabryka za wiele kosztowała go pracy i zmartwień, a za małe wydawała rezultaty. Było w niej dziś nierównie lepiej, aniżeli przed kilkunastoma miesiącami, ale nie było jeszcze tak, jak chciał Żarski.
Co gorsza, przyszłość nie rokowała zbyt świetnych nadziei.
Stefan chciał przynajmniej dwa razy powiększyć fabrykę,