— Gdzież tam! Kawaler, i to kawaler, mający kilkakroć gotówką i kilkadziesiąt tysięcy pensji rocznej — mówiła buchalterowa.
— Całe moje szczęście — dodała — że już jestem mężatką, bo gdyby nie to, zakochałabym się w nim bez pamięci i naturalnie — zostałabym starą panną.
— A możeby się z tobą ożenił, pocóż więc ta przedwczesna rozpacz? — zawołała ze śmiechem Helena.
— On?... Nigdy! — rzekła buchalterowa. — Obok wszystkich swoich zalet jest to niesłychany dziwak. Całe swoje szczęście zakłada na tem, ażeby machiny szły dobrze i robotnicy byli wymusztrowani. Ale w stosunkach jest surowy, opryskliwy mruk. Mówią, że kobiet nie lubi, czemu także wierzyłabym, będąc panną, bo, jako mężatka, mam o tem cokolwiek inne pojęcie.
Helenka nie na żarty zajęła się Żarskim.
— A pokażcież mi — zawołała — czem prędzej tego bożka, który z niczego stwarza fabryki i zawraca głowy mężatkom.
— Czekaj, pokażę ci go — rzekła buchalterowa. — W fabryce ustawiają teraz wielką machinę, a on jest cały dzień przy robocie. Pójdziemy więc tam jutro i zobaczysz go.
Na drugi dzień miano osadzać w panwiach koło rozpędowe, ważące paręset centnarów. Około fundamentów ustawiono dwie parowe windy i tłum robotników do pomocy. Już zaczepiono łańcuchy i ogromny ciężar drgnął, jakby zbudzony z letargu, gdy jeden z urzędników zarządu zbliżył się do Żarskiego z zapytaniem, czy pozwoli, ażeby damy przypatrywały się tej zajmującej robocie.
— A niech się przypatrują! — odparł sucho inżynier.
Żarski nie lubił obecności kobiet w fabryce, gdyż wiedział z doświadczenia, że widok ich podnieca robotników, którzy, chcąc okazać swoją odwagę, albo zręczność, narażają się niekiedy na niebezpieczeństwo, a zwykle wykonywają robotę bezładnie, ze stratą sił i czasu. To też ledwie rzucił okiem na
Strona:PL Bolesław Prus - Nowele, opowiadania 04.djvu/192
Ta strona została uwierzytelniona.