u matki, a gdy znalazł się tu wczoraj, w obcem miejscu i wśród ludzi prawie nieznanych, poczuł coś, jakby ziemia usunęła mu się z pod nóg. W tej chwili doznał podobnego uczucia, z którem jeszcze połączyła się straszna tęsknota za matką, jakgdyby go od niej dzieliła nieprzebyta otchłań, nie zaś kilkanaście godzin jazdy. Przypomniawszy zaś sobie, że niekiedy tej matce odpowiadał z roztargnieniem, a nawet z niecierpliwością, schwycił się za głowę i szepnął:
— Co ja robiłem?... co ja robiłem nieszczęśliwy?... Czy ty mi będziesz mogła przebaczyć?
Przebaczyć?... Alboż ona kiedy okazała mu choćby cień niezadowolenia? Lecz właśnie to było najboleśniejsze!
Otrząsnął się i ażeby wyjść z atmosfery gorzkich marzeń, popieścił szpica i zaczął patrzeć dokoła siebie. Matka zawsze zalecała mu niepoddawanie się smutnym myślom. „Miej myśl pogodną!“ — mawiała. Dziedziniec był otoczony starym płotkiem i krzakami bzu, który już przekwitnął. Na środku trawnika rosnął także klomb bzu, a na obwodzie — krzaki róż, jałowcu i innych krzewów.
— Jakie tu wszystko stare! — szepnął. I ażeby nie wybuchnąć płaczem, uporczywie wpatrywał się w dom, jakby miał zamiar bardzo dokładnie opisać go w najpierwszym liście do matki.
„Ten domek jest ładny — myślał. — Zdaje się, że bardzo stary, ale ładny. Dlaczego ładny? Czy, że ganek jest porośnięty dzikiem winem?... Albo, że dach jest mansardowy czyli dwupiętrowy z dachówek?... Zabawna rzecz, ale ten dom przypomina motyla z rozpostartemi skrzydłami!... Neruś, nie skacz, nie walaj mnie. Zaraz pójdziemy... Uważa mamusia? Prawem i lewem skrzydłem motyla są ściany; każda ma po dwa okna z okienicami i to stanowi parter. Nad parterem wznoszą się mansardy, w których znowu z każdej strony znajduje się po jednem oknie; jeszcze wyżej dach. W prawem oknie ja sam mieszkam i nie będę cię, mamo, widział ze dwa
Strona:PL Bolesław Prus - Nowele, opowiadania 05.djvu/013
Ta strona została uwierzytelniona.