Strona:PL Bolesław Prus - Nowele, opowiadania 05.djvu/022

Ta strona została uwierzytelniona.

„Jest blisko czwarta po południu — myślał — słońce już zeszło z południka ku zachodowi. Jeżeli więc zwrócę się prawą ręką do słońca, gdzieś przed sobą będę miał stronę południową... A jeżeli pójdę w tym kierunku, muszę wyjść na pole, należące do Kamienia.“
Zaczął iść. Lecz gdy przeszedł kilkaset kroków, nagle usłyszał, gdzieś daleko poza sobą, przytłumiony huk wystrzału.
— To nie z fuzji wystrzał — rzekł Trawiński, przystając.
Upłynęła minuta i rozległ się drugi huk, równie daleki, w tym samym kierunku.
— Tak, jakgdyby z rewolweru... A może to halucynacja?...
Stał, słuchał, lecz cisza znowu zapanowała w lesie. Józefa znowu zaczął ogarniać niepokój; zdawało mu się, że coś przeszło za nim.
— Jednakże las jest straszny!
Teraz już nie widział form określonych i zaciekawiających, tylko drzewa, drzewa i drzewa, które jakby chciały kryć się przed nim, jedne za drugiemi. Chłopak znowu uczuł szaloną chęć uciekania niewiadomo dokąd; lecz znowu usłyszał daleki huk i... oprzytomniał.
— Jeżeli nie zwarjowałem, to na pewno gdzieś strzelają z rewolweru. A w takim razie musi tu być siedziba ludzka. Tylko leży ona nie na południu, ale na północy.
Wiatr powiał od północy i Trawińskiemu zdawało się, że słychać niby szczekanie psów i głosy ludzkie, ale bardzo niewyraźne.
„To nawet niedaleko — myślał — więc gdzie teraz iść: na południe, czy na północ? Wahanie jest najgorszą rzeczą.“
Począł prędko iść, ale ku północy; zadyszał się i uległ nowemu atakowi obawy. Tym razem nie trwożył go las, lecz brak wiary w siebie. Co będzie, jeżeli on, pod wpływem rzeczywistych głosów, czy może halucynacyj, zacznie biegać raz w jednym kierunku, drugi raz w przeciwnym?
Znowu rozległ się strzał, tym razem wyraźniejszy, i wiatr