Strona:PL Bolesław Prus - Nowele, opowiadania 05.djvu/043

Ta strona została uwierzytelniona.

— Nakarmiłem się! — mruknął Walek, wskazując głową na towarzystwo.
— Nu, moi państwo — rzekł Permski — a teraz ja pozwolę sobie zadać wam zagadkę do rozwiązania. Można?
— Bardzo prosimy — rzekł Łoski.
— Ach, jakie to będzie ciekawe! — zawołała blado-niebieska panienka.
— Fechtujesz się? — szepnął Pomorski do Andrzeja Turzyńskiego, trącając go w nogę palcatem.
— Lepiej posłuchajmy — odparł Andrzej.
— Wyobraźcie sobie, moi państwo — mówił Permski — że w tym lesie jest wysoka skała, na tej skale zbrojny zamek, tego zamku pilnuje straszny smok, dajmy na to taki, jak ja. A zaś w zamku jest uwięziona księżniczka zaczarowana. Kto ona? niech sobie każdy wybierze. Dla Byvatakyego może nią być panna Paulina, dla Pomorskiego — panna Krystyna.
— Skądże znowu ja? — zdziwiła się wymieniona.
— Dla mnie księżniczką będzie, przypuśćmy, panna Zofja, dla proboszcza — kościół, a dla pana Łoskiego choćby... Polska. Ale o tem cicho, cicho!... Otóż stawia się pytanie: co z nas każdy zrobiłby, co poświęciłby dla uwolnienia zaczarowanej z pod przemocy smoka? Bo pamiętajcie, że każdy bardzo kocha swoją księżniczkę, a przynajmniej powinien ją kochać.
Niebo poczęło zachmurzać się, las szumiał coraz głośniej, hucząc niby młyn, niby wozy jadące, to znowu jak odległa burza. Młode towarzystwo milczało, zdziwione i zakłopotane odezwaniem się Permskiego.
— Niewiedzieć co! — szepnął Andrzej Turzyński, wzruszając ramionami.
Ale na Trawińskim kwestja, postawiona przez Permskiego, zrobiła potężne wrażenie. Uczuł jak błyskawicę w duchu; coś w tej chwili zbudziło się w nim, czy na nowo sformułowało.