— Pan Dymitr — rzekł — umie zarzucać wędki!
— Na taką wędkę i ja się złapię! — wybełkotał Pomorski. Czuć było zresztą, że urywkowe zdania Permskiego w dziwny sposób podniecają wszystkich obecnych.
— A czy nie można zapytać — odezwał się Byvataky — jaka nagroda spotkałaby oswobodziciela zaczarowanej księżniczki?
I przelotnie spojrzał na pannę Klęską.
— Zapewne otrzymałby jej rękę, jak w bajce — wtrąciła panna Krystyna.
— To byłoby sprawiedliwe. Ja się zresztą tylko tak zapytałem — mówił Byvataky. — Zdaje mi się jednak, że, rozprawiając o uwolnieniu księżniczki, wszyscy państwo zapomnieliście o rzeczy zasadniczej: o poznaniu sił smoka, jego zamku, wejściach, jakie tam prowadzą, o słabych punktach, wreszcie o jego służbie, u której możnaby sobie zapewnić pomoc.
— Ot polityk, prawda! — mruknął Permski.
— A dopiero poznawszy to wszystko — ciągnął Byvataky — możnaby zebrać odpowiednie siły i pokusić się o zdobycie zamku razem ze smokiem i księżniczką.
— Czy do tych sił nie należałby, naprzykład, Antek, Walek i im podobni? — zapytał nagle Staś Turzyński.
— Rozumie się! — wyśpiewał Permski. — A cóżbyśmy zrobili my sami, bez nich?
— Ładny interes, niema co mówić! — roześmiał się Staś. — Ja się nie znam na ogólnikach, lubię rzeczy dotykalne, więc wyobrażam sobie, że księżniczką jest moja siostra, albo panna Klęska, albo kuzynka Róża. Szturmujemy tedy zamek i trafia się, że smoka zabił, dajmy na to, nasz furman Walenty. No i ów Walenty, dzielny rycerz, od tej chwili ma prawo konkurować o moją siostrę, moją kuzynkę i pannę Paulinę, na równi ze mną. A ponieważ jest bohaterem, więc on otrzymuje rękę mojej siostry, albo mojej kuzynki. Brrrr!...
Strona:PL Bolesław Prus - Nowele, opowiadania 05.djvu/047
Ta strona została uwierzytelniona.