— Okropność! — szepnął Łoski.
— To się trafia i nawet nierzadko. Pan nigdy o tem nie słyszał?
— Uważałem pogłoski tego rodzaju za oszczerstwa.
— Mniejsza o to. Wracam do historji Turzyńskich. Kiedy ojciec zastrzelił się, Władysław miał lat dwadzieścia jeden, a Zygmunt osiemnaście. Władysław nie lubił matki i mieszkał w kraju. Zygmunt był jej ulubieńcem i razem z nią przesiadywał zagranicą; pierwszy był oszczędny, nazywali go nawet skąpym, drugi rozsypywał po świecie pieniądze jak piasek; to też, gdy matka w kilka lat umarła, na majątku Zygmunta już były długi, zaś Władysław posiadał dużą gotówkę.
Stanęli na gościńcu, wysadzonym topolami włoskiemi. Komorowska przysłoniła oczy ręką i patrząc w kierunku zachodzącego słońca, zapytała Łoskiego:
— Czy to już nie jedzie pański przyjaciel z tym Permskim?...
Łoski poprawił binokle, przypatrzył się z uwagą i odparł:
— Zdaje się, że nie... Tu, bliżej, sądziłbym, że jedzie chłop, a trochę dalej buda żydowska...
— I nie boi się pan, ażeby ten Permski nie zdemoralizował pańskiego chłopca?
— Nie — odpowiedział po namyśle Łoski. — Józio jest patrjotą, dzieckiem i wnukiem gorących patrjotów, więc zrobi tylko to, co będzie uważał za korzystne dla ojczyzny. Wątpię zaś, ażeby teorje Permskiego były dla nas użyteczne. Chociaż... Ale słucham dalszego ciągu o Turzyńskich.
— Otóż po śmierci matki, Zygmunt zaczął trwonić pieniądze jak szalony. Trzymał stajnię, dworską orkiestrę, kilkunastu strzelców, gromadę lokajów i kucharzy. Naturalnie, robił długi na wszystkie strony, nie pomijając, rozumie się, i brata. Władysław, lubo niechętnie, udzielał pożyczek, z początku na słowo, później na hipotekę; wkońcu jednak odmówił, gdy należności dosięgły parukroć stu tysięcy rubli.
Strona:PL Bolesław Prus - Nowele, opowiadania 05.djvu/107
Ta strona została uwierzytelniona.