Strona:PL Bolesław Prus - Nowele, opowiadania 05.djvu/138

Ta strona została uwierzytelniona.

Teraz Józef ujrzał Zosię z towarzyszkami i panną Krystyną, za niemi jakby wślizgnął się Byvataky, a na samym końcu ukazał się, zawsze piękny i poważny, Podolak. Nastąpiły prezentacje, ukłony, pani Dorohuska więcej aniżeli życzliwem okiem spojrzała na kleryka, a w kilka minut każdy znalazł się na swojem miejscu, przy stole. Nim podano zupę, powstał z krzesła Podolak i dźwięcznym jak organy głosem wypowiedział modlitwę, której obecni wysłuchali, stojąc:
— „Przeżegnaj i pobłogosław, Panie, nas i te dary, które z Twojej szczodrobliwości pożywać mamy, abyśmy Cię za wszystko chwalili, przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, Amen.“
Modlitwa ta, którą pierwszy raz w życiu słyszał, wzruszyła Józefa, zaś pani Dorohuska miała minę osoby, która rozmawia z Bogiem uprzejmie, ale bez uniżoności.
Obiad odbył się prędko i cicho. Pani Dorohuska była chłodna, siedzący obok niej Permski nastroił się ponuro. Pan Turzyński był zajęty jedzeniem. Józef, naśladując innych, szybko przełknął zupę pomidorową z pasztecikiem, jakąś rybę, polędwicę, jeszcze coś i jeszcze coś. Dopiero przy czarnej kawie pani Dorohuska, zwróciwszy się do Permskiego, rzekła dosyć oschłym tonem:
— Miałam dziś przyjemną chwilę, za którą dziękuję panu.
— Mnie? — odparł, jakby ze snu zbudzony, Permski.
— Bardzo mi się podobało, że pan, człowiek wolnomyślny, jednak podniósł się przy naszej modlitwie, a więc prawie przyjął w niej udział.
— Chętnie solidaryzuję się z ludźmi, którzy modlą się do Boga Stwórcy.
— Czy jest inny Bóg?
— Jest bóg-pieniądz, a on też ma licznych wyznawców.
Pani Dorohuska zgóry spojrzała na niego.
— Pan zna takich, dla których pieniądz jest bogiem?
— Bankierzy, fabrykanci, rozmaitego rodzaju przedsię-