pod Radomiem... Ale najważniejsza wiadomość, niech pan zgadnie jaka?
Łoski zamyślił się; nagle podrzucił głowę i odparł:
— Pewno o zapisie Władysława Turzyńskiego?
— Gorzej! Był, niech pan sobie wyobrazi, u mamusi adwokat, wie pan czyj? Nieznanego! Pomijam szczegóły rozmowy, komplimenty. Ostatnie zaś słowo jest takie: pan Nieznany gotów oddać nam w każdej chwili piętnaście tysięcy rubli z procentami, czyli osiemnaście tysięcy rubli gotówką.
— O tem już kiedyś była mowa.
— Niech-no pan słucha dalej — ciągnął Józef. — Otóż mamusia cały ten kapitał przeznacza do mojej wyłącznie dyspozycji. Mówi, że jej wystarczy to, co otrzymała po tatce. A ponieważ ja w którymś liście zrobiłem wzmiankę, ażeby (jak pan mówił) nie wiązać się z panem Nieznanym i nie zrywać z Turzyńskimi, więc mamusia pisze, że zrobi tak, jak ja postanowię. Jeżeli zechcę wziąć pieniądze od Nieznanego — weźmiemy; jeżeli zechcę procesować go na współkę z Turzyńskimi, będziemy go procesowali.
Łoski oburącz schwycił się za głowę i potargał włosy.
— Głupia historja — rzekł — kojarzyć się z chronicznym bankrutem. Zaczynam myśleć, że Turzyński nigdy nie wyjdzie z długów, nigdy ich nie przestanie zaciągać, chociażby tu przyjechały jeszcze ze dwie siostry cioteczne a bogate.
— Ale on ma dzieci — wtrącił Józef, mimowoli rumieniąc się. — Ma dzieci, których nie wypada opuszczać... Chciałem powiedzieć: przeciw interesom których mnie nie wypada stawać.
— A cóż tobie znowu? — przerwał Łoski. — Choćby sędzia jeszcze parę razy zbankrutował, Staś ani Zosia nie zginą. Mój kochany, poza nimi stoją potężne rody, wobec których ty z twoimi kilkoma tysiącami jesteś kroplą wobec jeziora.
— Ale czy wypada mi łączyć się z ich najgorszym wrogiem, mnie, który zasiadam razem z nimi do stołu i ciągle
Strona:PL Bolesław Prus - Nowele, opowiadania 05.djvu/172
Ta strona została uwierzytelniona.