Strona:PL Bolesław Prus - Nowele, opowiadania 05.djvu/189

Ta strona została uwierzytelniona.

nego idjoty. Przeciwnie, wszystko to ludzie zdrowi, silni, nawet piękni.
— A co ony robią? — wtrącił Permski.
Łoski zawahał się.
— Rzeczywiście robią niewiele, bardzo niewiele, bo też i pola nie mają do pracy — mówił Łoski. — Pamiętajcie, kolego, że w każdem społeczeństwie arystokracja to klasa rządząca; jeżeli więc nie dopuszczają jej do rządów...
— Prawda! Ale mogliby coś czynić dla swego narodu w zakresie działań ekonomicznych, choćby coś dla rolnictwa...
— I na to mam odpowiedź. Przed dwoma laty jeden z naszych hrabiów, będąc w Petersburgu u swego eks-kolegi ministra, rzekł mu odniechcenia: — Moglibyście też zatwierdzić nam jakieś towarzystwo rolnicze. — A na to obrażony minister odpowiedział: — Jak ty, hrabio, możesz nawet marzyć, ażebyście kiedy dostali towarzystwo rolnicze?...
A więc nie wolno nam zajmować się szkołami, naturalnie swojemi, nie wolno zakładać ochron, czytelni, nawet nie wolno lepiej gospodarować. Więc pytam się: co w takich warunkach pozostaje do robienia arystokracji?
— To nie argument! — odezwał się Permski. — A Żydom co wolno? Także nic. Mimo to, Żydzi mają mnóstwo, ale to mnóstwo spółek ekonomicznych, filantropijnych, religijnych, oświatowych, mają swoje sądy, nawet odbywają narady. A gdy potrzeba spełnić jakiś czyn zbiorowy, współdziałają wszyscy: pieniędzmi, radą, stosunkami, wywiadywaniem się. Dlaczegoż wy tak nie robicie? Bo wam nie wolno? Nie! Bo wam się nie chce, a szczególniej waszym ludziom bogatym, którzy starają się naśladować arystokrację, leniwą i nie dbającą o własny naród.
Polityka i polityka — ciągnął Permski. — A kto jeszcze wie, czy dla was nie lepiej, że nie zajmujecie się dzisiejszą polityką?
— Chyba gorzej, chcieliście powiedzieć — wtrącił Łoski.