Strona:PL Bolesław Prus - Nowele, opowiadania 05.djvu/194

Ta strona została uwierzytelniona.

taki krwiożerczy — odparł Łoski. — Ciekawym, kto to jest ów Michajłow, bo już o nim słyszałem wielkie pochwały od Permskiego.
— Michajłow — odpowiedział Płótnicki — tylko zachowajcie to panowie przy sobie, za moich czasów, w Paryżu, był gwałtownym rewolucjonistą i, pomimo ubóstwa, człowiekiem nieskazitelnym, bardzo, bardzo uczciwym. Niewielu mógłbym wyliczyć ludzi równie jak on prawych i subtelnych.
— Jakoś nie śpieszy się doktór z wypowiedzeniem drugiej części — rzekł Łoski.
— Ma pan słuszność, że jest i druga część. Mianowicie mówią o nim... podejrzewają, zapewne niesłusznie, że jakoby... ma on związki z policją. Poprostu nie chce mi się w to wierzyć... Phi! jak tu ładnie... Nawet nie wiedziałem, że macie rzekę za parkiem. I czółna?
— Ten Michajłow coś wygląda na Wallenroda? — rzekł zamyślony Łoski.
— Może. W każdym razie ja już przestałem ich rozumieć — odparł doktór.
— Ale jaka siła w tych ludziach! — wtrącił Józef, rumieniąc się.
— Niedawno — rzekł Łoski — powiedział mi pan Dymitr, że Polacy to tylko poeci i aktorzy, wyliczając przy tem nazwiska: Mickiewicz, Słowacki, Krasiński, Żółkowski i Modrzejewska. O innych naszych wartościach jakby nie wiedział.
— Bo też owych innych już nam zaczyna brakować — szepnął doktór. Potem, zamyślony, przypatrywał się okolicy.
— To jak się ta rzeczułka nazywa, jak? — zapytał.
— Kręta — odpowiedział kleryk. — Jest dosyć głęboka i ma dużo ryb.
— Woda bieżąca — mówił doktór jakby do siebie — za nią łączka, bardzo ładna, za łączką las, oczywiście liściasty...
— Lipy i topole — wtrącił Łoski.
— Dalej wzgórza. Czy mają jakie nazwisko?