Strona:PL Bolesław Prus - Nowele, opowiadania 05.djvu/216

Ta strona została uwierzytelniona.

— A skąd wiesz, że tych właśnie rozumowań nie podszeptuje ci szatan? — odezwał się Łoski.
— Szatan podnieca pychę — odparł kleryk. — Kiedy myślę o wprowadzeniu mas na dobrą drogę, to są podszepty pychy. Ale kiedy chcę czuwać nad jedną jedyną owieczką Pańską, ażeby się nie obłąkała, to jest rada pokory, głos anielski.
Łoski przypatrywał mu się zdumiony. Dawno znał Podolaka, ale dopiero dziś zobaczył jakby wnętrze jego duszy. I nie mógł sobie zdać sprawy, co go zastanawiało więcej: czy dziewicza naiwność kleryka, który nie tak znowu dawno był studentem, czy jego zaślepienie? Dopiero co Podolak rzucał pioruny na kokieterję kobiet, dopiero co upewniał, że jest od nich bezpieczny i — prawie w tejże samej chwili — mówi o „świętych oczach“ osoby, którą wszyscy tutaj uważali za kokietkę!
Łoski pokręcił głową i rzekł:
— Mój drogi, ja właściwie nie rozumiem, w jaki sposób mógłbyś pokierować dolą tej czy innej kobiety? Już nie mówię: z seminarjum, ale nawet gdybyś został sekretarzem pani Dorohuskiej, czego ci zresztą nie życzę.
Podolak oparł łokieć na poręczy altanki, głowę na ręku, rozmyślał, jakby wahał się, wreszcie odpowiedział:
— Niczego nie będę ukrywał. Zgadłeś, chodzi o Paulinę Klęską. Ale nie wiesz, że osoba ta, może z powodu swoich nadzwyczajnych zalet, jest nieustannie atakowana przez szatanów. Szepcą jej: Jesteś piękna, możesz świetnie wyjść zamąż, w najgorszym razie znajdziesz bogatego opiekuna, który pomoże ci do wykształcenia się na śpiewaczkę. A gdy raz zostaniesz sławną artystką, otworzą się przed tobą wszystkie skarby świata i drzwi do wszelkich jego radości!
— A cóż ty na to poradzisz? — wtrącił Łoski.
— W seminarjum, rozumie się, że nic — odpowiedział Podolak. — Ale gdybym miał trzy tysiące rubli, jako sekretarz pani Dorohuskiej, ja, który tak mało potrzebuję, wy-