tór oglądałby trupa „kolegi.“ Wszyscy zachodziliby w głowę, tylko ona może odgadłaby, że to... Pan hrabia miałby głupią minę, jak zwykle... Staś zapewne błaznowałby, ale ona... Prawie widzę, jak Łoski mdleje z przerażenia... A matka?...“
Na wspomnienie matki, otrzeźwiał.
— Nie, jasna panienko — mówił — ja nie zabiję się dla ciebie!... Będę żył i będę pracował nad tem, ażeby wasze wielkie fortuny spłynęły gdzieś na dół, do tych, którym brakuje chleba...
Płótnicki był szczerze przywiązany do Kajetanowicza, pomimo jego niezwykłych dziwactw. Naprzód bowiem hrabia zapewnił doktorowi doskonałe utrzymanie, powtóre, bez względu na histeryczne niekiedy wybryki, Kajetanowicz był w gruncie rzeczy dobrym człowiekiem.
Doktór od rana nie widział swego pacjenta, a miał o nim od Karola wiadomości niepokojące. Po śniadaniu pan hrabia długo spacerował w parku z panną Klęską i wrócił do siebie mocno podniecony. Później — naradzał się przez parę godzin z panią Dorohuską i panem Turzyńskim; po tej zaś konferencji przyszedł do mieszkania zły jak djabeł. Dość powiedzieć, że Karola nazwał „panem“ i szturchnął go w plecy butelką wody kolońskiej. Potem Karolowi kazał wynosić się z pokoju i został sam, z miną samobójcy.
O wszystkiem Karol zaraportował panu doktorowi jeszcze przed godziną. Ale ponieważ Płótnicki, w tym właśnie czasie, dokonał bardzo poważnego aktu, więc nie zaraz poszedł do pacjenta. Dopiero, pożegnawszy się z panną Sobolewską i wypowiedziawszy Józefowi kilka optymistycznych poglądów na życie, dopiero teraz przypomniał sobie hrabiego i doznał wyrzutów sumienia.
„Jest rozdrażniony, a nie wzywał mnie? — myślał doktór. — Musi być znowu chory!... Ha, idźmy, trzeba chłopa obejrzeć i pocieszyć.“
Wszedłszy do pałacu, na pierwsze piętro, doktór zatrzy-
Strona:PL Bolesław Prus - Nowele, opowiadania 05.djvu/241
Ta strona została uwierzytelniona.