rzyc, a raz, w walcu, zapewne mimowoli uścisnęła go za rękę w taki sposób, że chłopak stracił przytomność. Teraz wyszedł za obręb pałacu i długo spacerował po alejach, prowadzących do gościńca. W duszy wybuchał mu, burzył się, kłębił cały świat myśli i uczuć, a wszystkie krążyły około dwu pytań: czy Zosia uścisnęła go przez omyłkę?... czy też zdradziła niechcący swoją życzliwość?
Był to jeden z najszczęśliwszych wieczorów w jego życiu, wieczór, pełen nieziemskich widzeń i niebiańskiej muzyki. Tego jednak, co czuł i widział, nie potrafiłby wypowiedzieć. Poważne oczy Zosi były słońcem tego dziwnego świata, a zasadniczą melodją niesłychanej muzyki jej wyraźne zdania i głos kryształowy.
O czem mówiła?... także nie pamiętał. Jedno czuł, że było to piękniejsze nad wszelki opis. Takie psoty młodym ludziom wyprawia choćby tylko cień miłości.
Tymczasem Łoski, wróciwszy do siebie, położył się na łóżku, ale zasnąć nie mógł. Wziął jakąś książkę do ręki, próbował czytać, ale nie rozumiał treści. Nagle podniósł się i do zmroku poprawiał polskie wypracowania Stasia i Andrzeja Turzyńskich. Mimo to czuł, że na dnie jego duszy czai się jakaś myśl, którą wciąż odpędzał, lecz która ostatecznie przemogła opór i narzuciła się jego uwadze.
„Tak więc — szeptał w nim jakiś głos — panna Krystyna wychodzi zamąż. I rozstrzygnęło się to w ciągu kilku godzin!... No, świetna partja, człowiek przystojny i, zdaje się, uczciwy. Przecie inna panienka, także po kilkugodzinnej znajomości, zdecydowała się wyjść za inżyniera aż na Syberję. Dla kobiety najwyższą karjerą jest dobre zamążpójście, trzeba to uznać. I panna Krystyna zrobiła bardzo dobrze, akceptując oświadczyny doktora. Kto wie, czy nie była to jej główna wygrana życiowej loterji. Decydować się szybko, w ważnej chwili, także niemała zaleta!...“
Z powodu sprzętów pokój wydał się Łoskiemu za ciasny,
Strona:PL Bolesław Prus - Nowele, opowiadania 05.djvu/256
Ta strona została uwierzytelniona.