— Zapal gromnicę, podaj jej do ręki i módl się... Ja nie mam czasu!... — odparł lichwiarz.
Stara odeszła. Dwaj obdartusy, skończywszy pisać nagłówek, czekali na ciąg dalszy.
— „Między panem Fryderykiem Hoffem, obywatelem z jednej, a panem Wawrzyńcem... kapitalistą z drugiej strony zawarta została umowa następującej treści“ — dyktował Wawrzyniec.
— Gdy wzrok mój będzie zmieszany i zaćmiony przychodzeniem śmierci, o Jezu miłosierny, zmiłuj się nade mną!... — mówiła w drugiej izbie podniesionym i drżącym głosem żebraczka.
— Zmiłuj się nade mną!... — powtórzyła Konstancja.
Dźwięczały szyby, dom drżał, z niezamieszkanej jego części jakieś krzykliwe i zmieszane dolatywały odgłosy, a lichwiarz dyktował dalej:
„Paragraf pierwszy. Pan Fryderyk Hoff, właściciel nieruchomości pod numerem... na ulicy..., składającej się z placu, trzy tysiące łokci kwadratowych powierzchni mającego, domu mieszkalnego, parkanów i sadzawki, odprzedaje takową nieruchomość panu Wawrzyńcowi... kapitaliście, za sumę rubli srebrem tysiąc, dobrowolnie oznaczoną...“
— Gdy twarz moja blada i stygnąca przejmować będzie serca patrzących litością i trwogą i pot śmierci okrywać mnie zacznie, o Jezu miłosierny, zmiłuj się nade mną!... — mówiła żebraczka.
— Zmiłuj się nade mną! — powtórzyła ledwie dającym się słyszeć głosem Konstancja.
Ze wszystkich punktów widnokręgu tryskały strumienie oślepiającego światła; zdawało się, że się ziemia kołysze i załamuje sklepienie niebieskie, lecz lichwiarz nie uważał na to i spokojnym i jednostajnym głosem dyktował dalej:
„Paragraf trzeci. Pan Wawrzyniec... u pana Fryderyka Hoffa ma należności rubli srebrnych dziewięćset osiemdzie-
Strona:PL Bolesław Prus - Opowiadania wieczorne.djvu/103
Ta strona została uwierzytelniona.