rozebrać się, położył go na swojem łóżku, starannie opukał i wysłuchał ze wszystkich stron, co nawet obudziło zazdrość w Leśkiewiczu, który oddawna nie był opukiwany.
W rezultacie Łukaszewski, uspokoiwszy się, że chłopcu nic nie będzie, zawołał stróżowę i kazał jej nastawić samowar. Jednocześnie Leśkiewicz spostrzegł wiszące spodnie, już naprawione, i... pilnie je obejrzał.
— A pozeszywaliście tak, jak wam pokazał pan Gromadzki? — odezwał się Łukaszewski do Barbary.
— Co pozeszywałam? te majtasy?... — zapytała zdziwiona stróżka. — To przecie nie ja... Pan Gromadzki coś majstrował igłą, może on zeszył... — dodała tonem, w którym czuć było ironję i niechęć.
— Nie mówiłem!... — pośpiesznie wtrącił Leśkiewicz, patrząc triumfalnym wzrokiem na Łukaszewskiego. — Ciekawym tylko, gdzie czterdziestówka?... — dodał złośliwie.
— Czterdziestówkę — odezwała się Barbara — dał mi pan Gromadzki, żeby wyprać bieliznę chłopcu. Ale jej pewnie nikt nie weźmie, bo dziurawa...
I wydobyła z kieszeni pieniądz, ten sam, który Leśkiewicz, idąc na obiad, własną ręką położył na stole.
Leśkiewicz, zobaczywszy to, zmieszał się naprawdę. Szeroko otworzył oczy i usta, z których znikł wyraz sarkazmu, i prawie wylękniony patrzył na czterdziestówkę.
— Przynieście cytrynę — rzekł Łukaszewski do stróżowej, a gdy wyszła, odezwał się do zakłopotanego kolegi:
— No, a co teraz?...
I z wyrzutem patrzył mu w oczy.
— Ale poco on to zrobił? — pytał Leśkiewicz, usiłując odzyskać dobrą minę.
— Poto, że chciał coś ofiarować chłopcu, a że jest goły jak bizun, więc poprawił mu spodnie i kazał wyprać bieliznę — odparł Łukaszewski. — Czy już tak skamieniał ci mózg, Śledziu, że nawet tego nie rozumiesz?... Dusigrosz!...
Strona:PL Bolesław Prus - Opowiadania wieczorne.djvu/227
Ta strona została uwierzytelniona.